Drugie zajęcia lepienia z gliny :) Trochę poległam na kole,
ale poszło nieźle. Jakby człowiek miał nieograniczoną ilość czasu, jakby mógł
się zaprzyjaźnić tak naprawdę z kręcącą gliną, gdyby nie było tylu obcych,
człowiek na pewno czułby się lepiej, swobodniej i byłoby inaczej, ale jest jak
jest i trudno się mówi :) Ale za to robienie z wałeczków poszło mi fajniej niż
ostatnio mimo, że glina była zdecydowanie za mokra.
Dzisiaj ulepiłam dwojaczki:) Nie wiem właściwie do czego
mogłyby służyć, bo są dość malutkie, może na paluszki słone i z makiem ;)
Miałam stracha z rączką, że się zapadnie, ale stoi ładnie i mam nadzieję, że nic
jej się nie stanie w trakcie suszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz