środa, 5 września 2012

Ufajdolić się po łokcie ;)


Generalnie nie lubię jak jest bardzo brudno. Brudno w lekkim zakresie jest do przeżycia ;) Tak więc zazwyczaj moje rękodzieło ogranicza się do tego co nie brudzi, albo brudzi mało. Co nie znaczy, że malując jest sterylnie – zazwyczaj wszystkie domowe ciuchy są pokryte akrylowymi kropeczkami i innymi formami geometrycznymi. Do przeżycia :) Ale nadszedł czas na poważne zmiany! Zapisaliśmy się z mężem na taki miniaturowy kurs o naszej szczecińskiej ceramice:)

(ptasiorek grający z dni ukraińskich i kotki z L.O. plastycznego :)

Mam fioła na punkcie gliniczków, zwłaszcza tych szkliwionych. Każdy wyjazd na jarmarki i tym podobne uroczystości kończy się zakupem jakiegoś, więc czemu nie spróbować by w końcu zrobić coś samemu? Kubek czy talerz to nie ptaszek (mój ulubiony przejaw gliny, nie licząc aniołków;), ale jeśli będzie można zrobić coś idealnie okrągłego, w sam raz do ręki, to już mi się morda śmieje:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz