czwartek, 25 września 2014

Skarpetki dla krzesła

W czapkowym szale zrobiłam sobie małą przerwę. Krzesło potrzebowało skarpetek, bo mu nogi marzną ;)


Nie są może jakoś czadersko zrobione, bo nie chciało mi się kombinować, ale jakim fajnym pomysłem są generalnie :) Mam nadzieję, że będą się sprawdzać na gołym Leonie. Jeszcze muszę zmajstrować jedne do krzesełka do karmienia, bo córka odkryła, że to fajny brum-brum i obawiam się, że parkiet może tego nie znieść za dobrze. Może się wysilę i będzie w paski ;)

Przeszukaj mamie szufladę...

Czyli znajdź to o czym marzyłeś jakiś czas temu, a nie dało rady tego mieć ;) Nie ze względu na dostępność, tylko bezsensowność zakupu... Nie żuję gumy, a kupowanie za jakieś dziwne wtedy pieniądze paczki, żeby tylko mieć zawieszkę to takie... Hmmm, nieekonomiczne? ;) I okazało się, że mama magazynuje w szufladzie całkiem spory zapas, że starczyło i mi, i mojemu dziecku ;)
Druga seria zawieszek jest dla mnie kompletnym niewypałem - są po prostu brzydkie. Zwłaszcza babeczka, która powinna być słodka i puchata, a jest wysmukła jakoś... Ale cebulka, okrągła jak kulka - no i z 4ma nogami - bajka! :)


A co z nich będzie? No co może być z dwu? :>


Kawa dostała już bigle, bo miałam i łatwo poszło. Z cebulkami jest niewielki problem logistyczny - trzeba sobie te bigle  zrobić i to jakoś mądrze, bo wieszadełko jest za szczypiorkiem. Jakby się uparł, to mógłby zamontować sztyfty... Muszę pomyśleć ;)
Myślałam, że kawa będzie za ciężka, ale jest lżejsza od moich wikińskich kulek, które gdzieś tam przy prezentacji koszul powinny dla ciekawskich być  uwiecznione :) Zastanawiam się, czy za stara nie jestem na takie kolczyki, ale w sumie... To mi i mojemu potomstwu ma się podobać, nie? :)

piątek, 19 września 2014

Stoliczku, nakryj się...

A raczej - koszyczku, wypełnij się ;)


Przeszukałam swoje zbiory włóczkowe i okazało się, że jednak jeszcze trochę kłębków mam, których warto by się pozbyć... Kurcze, a myślałam, że zacznę inny wykończeniowy projekt... No trudno, dziergam dalej ;)

niedziela, 14 września 2014

"Wykonczania" ciąg dalszy

Z mojej włóczkowej akcji "wykonczania" zostało już niewiele do wykończenia. Pare kłębuszków dosłownie i to w takich nieciekawych kolorach. Kiedy skończę będzie zdjęcie całościowe, ale duuuużo tych czapek mi wyszło :) Jestem z siebie niezmiernie dumna.
Tym razem postanowiłam zająć się drewniakami, które leżą chyba z drugi rok i nijak mi do nich nie po drodze... Dalej mi się nie chce, ale się zmuszam ;)
Ukończyłam dzisiaj dwa zwierzaki - jeszcze się tylko polakierować tu i ówdzie potrzebują...
Wielbłąd...


I taka niedorobiona lekko żyrafa ;)



Mają mniej więcej po 30 cm wysokości i 2 cm grubości, stoją same, w miarę stabilnie, dopóki podłoża się nie stuknie ;) Gdyby komuś się spodobały, to chętnie oddam. Nie pasują do żadnej mojej koncepcji na cokolwiek. W sumie po przykręceniu kątownika mogłyby być podpórkami do książek... Ale nie w moim domu ;)
Jeszcze ślimak, lis, koń, dzik i 3x kokeshi... Oj to będzie długa jesień ;)

Święta Anna nr 3

Chyba jeszcze żadnego typu ikony nie namalowałam więcej razy niż dwa. Mamy rekordzistkę - trzeci raz :)


Tyle, że chyba Anny mnie nie lubią, bo zawsze mam coś za dużo zastrzeżeń, ale to na pewno moje widzi-mi-się ;)
Tym razem folia do złoceń spisała się prawie tak jak było w założeniu - na wierzchu jest prawie idealnie, po bokach - jakby trochę poodpadało ;) Ciekawe czy spodoba się nowym właścicielom...

Jedno z dwóch

Jak zwykle wpadłam na genialny pomysł, którego nie mam czasu realizować ;)
Jako specjalista od wymuszanych przez rzeczywistość oszczędności i innych zabiegów proekologicznych, wymyśliłam, że w odpowiedniego rozmiaru bluzki na krótki rękaw powszywam długie rękawki z bluzek za małych/zniszczonych/kupionych kiedyś na coś. Po przegrzebaniu odpowiednich rozmiarów bluzek, znalazłam w sumie tylko jedną co się nadaje, z reszty mi córka zaraz wyrośnie i szkoda roboty. Od razu też się znalazła odpowiednia bluzeczka na rękawy - jakaś osoba myśląca inaczej, albo zdająca się myśleć, poprzecinała rękawki w których były gumeczki - może były za ciasne? No ale są inne sposoby na radzenia sobie z takimi przypadkami, a nie zaraz takie po chamsku cięcie, co to ani zszyć, ani nic... No trudno. Kwiatki śliczne bądź co bądź i nadały się pięknie :)


Wzięłam sobie na pomoc bluzkę w sam raz i docięłam mniej więcej przód i tył bluzeczki.


Zaokrągliłam główkę...


Ułatwiłam sobie wszywanie dzięki butelce - ręcznie na okrętkę. I tak nie będzie przecież widać ;)


No i mam super bluzeczkę :) Z lekko za długimi rękawami... :( 


Nie wiem jak ja mierzyłam, trudno, dorośnie ;) Pewnie znów za duże zapasy na szwy zostawiłam... ;)

środa, 10 września 2014

Duża Pani

Jednak mam chyba zbyt anarchistyczną duszę i wszelkie próby zmuszenia się do "na zamówienie" może od razu nie kończą się fiaskiem, ale na pewno dużym oporem przy robieniu TEGO ;) Swoje jednak plusy posiada to także, gdyż w chwili wielkiej niechęci mobilizuję się do wykonania tego, co chciałam dla siebie, ale mi się nie chciało, albo nie miałam pomysłu. Bardzo inspirująca męka ;) Maluję kolejną świętą Annę dla koleżanki. W sumie taką miniaturkę wobec tej Panienki ;) Wyszła tak przy okazji, bo farby na wierzchu... 


Ma prawie 30x50 cm wielkości. Zdjęcie trochę ciulowo wyszło, ale nijak lepiej nie wyjdzie - nie mam sprzętu, ani warunków. Postąpiłam bardzo nie z kanonem, bo Pneumatoforę chyba tradycyjnie maluje się w kolorze czerwonym i niebieskim. Ale ja potrzebowałam brązy do mojej kolekcji ;) Piorun we mnie - grzesznika nie strzelił w trakcie malowania, więc chyba nie przegięłam za bardzo ;)  Folii do złoceń nie polubię (za dużo prób - mierne efekty), chyba że będzie mi zależało na efekcie "panie, takie to stare, że wzięło i odpadło". Mąż zachwycony, ja myślę, ze mogłoby wyjść lepiej, ale nie ma co marudzić :)
Zdaje mi się, że skończę Annę i odpuszczam precyzyjne malowanie... Jadę sobie z cieniutką kreseczką, a tu SRU! kopniak prosto w pęcherz ;) I po idealnej kresce ;)

niedziela, 7 września 2014

Nigdy więcej nie używać TEJ prujki...

Chwilowo oprócz 3m dresówki nie mam żadnej drogocennej tkaniny ;) Wszystkie stare/zdobyczne/wymienione za inne dobra. Także żadnych wielce super, co by nie móc pociąć ;) Stwierdziłam, że trzeba zacząć wszystko wykańczać, bo tylko miejsce w szafie zajmują i jak nie wyjdzie to nie wyjdzie, trudno ;) Jak człowiek niczego nie popsuje to się nie nauczy ;) Najwyżej się wywali…
Na pierwsze wykańczanie poszły kwiatki na koszulę, a teraz jakaś taka tulipankowa bawełna :)  "Teraz" było jakiś czas temu, nie miał kto mi zdjęcia zrobić ;)
Oczywiście materiału wyszło na styk, aczkolwiek rękawy pozostają dyskusyjne, czy to na styk, czy akt rozpaczy i szaleństwa ;)


Tak, tak... Kwiatki są do góry nogami. Stójka złożona z dwu kawałków, a kołnierzyk ze wzorem w poprzek ;) Ale wyszło! ;)


Burda 5/2009 model (prawie że ;) 110 A

Nie ostebnowałam zakładek z przodu. Z pełną świadomością i premedytacją. Wiadomo z resztą czemu ;) A ja tak lubię stebnować... Ale na wiosnę się ostebnuję i będzie pięknie dopasowana :>

Marszczenie biustu razem z tymi zakładkami to mistrzostwo świata :) Jak dla mnie ten model koszuli to rewelacja i kiedyś do niego wrócę. Nie wiem tylko jak można być takim debilem i zakładki na dolnych częściach wykonać w tę samą stronę, no ale...



Oczywiście tradycyjnie, bo jakże mogłoby być inaczej, kiedy wykonałam zakładki na plecach wg instrukcji, stójka okazała się za krótka. Pilnowałam zapasów na szwy i teraz to ja już nie wiem co robię nie tak :( Ale... Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) Przynajmniej czasami... A bo się okazało, że z "fabrycznym" tyłem za boże aniołki nie zapnę się w biuście. A po moich poprawkach jest idealnie :> Zrobiłam zwykłą kontrafałdę, którą oczywiście ostebnowałam ;)


Proszę jak tu ładnie po prawej widać, jak coś mi się "szczypnęło" niechcący, ale pruć nie mam zamiaru, bo... Prując te cholerne pierwsze stebnowania pocięłam sobie materiał i musiałam naszywać łatę...


Która prezentuje się rewelacyjnie ;D A tył wygląda w całości tak...


Chciałam białe guziczki. Mam nieprzebrane zapasy białych guziczków. Tak przynajmniej to wygląda... A okazało się, że guzik prawda! No to są niebieskie...


Przyszywałam, przyszywałam i stwierdziłam, że jednak tradycyjne przyszywanie na X, albo = jest dużo szybsze i praktyczniejsze. Bo guzik się zapnie tak czy siak, a nie wiem czy "na żywo" ktokolwiek zauważy taką "ekstrawagancję" ;)

I jaki mam jeszcze żal do prujki? Że powiększyła dziurkę na guzik o pare milimetrów za dużo... Nienawidzę pruć :( Bodaj wolałabym zacząć wszystko szyć od nowa...

środa, 3 września 2014

Czas powiedzieć "żegnaj"

Ale spoko, tylko torbie ;)


W sumie przeżyła ze mną połowę mojego życia, więc czas najwyższy na emeryturę... Wymieniałam już pasek, bo się darł. Zaszywałam lamówki, bo się siepią...


Kolorowe tasiemki były TAAAAAKIE kolorowe, trochę im się zblakło...


Podszewka łatana na sto sposobów. Nie mieści teczki A4, ale to akurat nie jej wina, nie skurczyła się, tylko wynikła potrzeba noszenia czegoś takiego. Ledwo mieści asortyment higieny dziecięcej, że nawet nie ma mowy o wpakowaniu do niej miśków, które mój ssak kochany zaczyna ze sobą targać.

Tak więc wytargałam z czeluści szafy kawałek wełnianej spódnicy (reszta owej cudnej urody odzieży została przerobiona na kaptur średniowieczny i pewnie można go podziwiać gdzieś TU ;)


Stanowi on namiastkę mego ukochanego atrybutu, ale trzeba dorosnąć i przestać wyglądać jak dziad. Plan w głowie mam. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Bo raczej nie spodziewam się po sobie, żebym po prostu poszła tak zwyczajnie do sklepu i torbę sobie zakupiła ;) Choć może to jest element dorastania...

Przegapiłam...

No przegapiłam urodziny bloga. Dobrze że chociaż nie swoje ;) Jakoś mi się wydawało, że to bardziej dzisiaj, niż przed moimi urodzinami, ale dobra, co tam. Blog się nie obrazi, że prezentu nie dostał ;)
A ja dostałam 3 pozycje do wykreślenia z listy życzeń :>


Niestety będąc prawie jak gooogle, niespodzianka była mała, ale i tak fajnie jest :)
Swoją drogą...


Ale po tej stronie trzydziestki jest zdecydowanie lepiej ;)