sobota, 29 grudnia 2012

Lalki nie koniecznie dla małych ludzi ;)


Ostatnio zrobił mi się jakiś brak przymusu do czegokolwiek. Lista roboty jakaś jest, ale nie mam ani terminów, ani palącej potrzeby – luzik totalny. Więc robię coś dla siebie. Będzie miał nie więcej niż pół metra, będzie ciężki, przytulaśny i wizja nie do końca przemyślana, ale się robi ;) Lubię lalki – tak, to moje zboczenie, dziecinne i niepoważne hobby jak na dorosłą kobietę, ale co tam – może rekompensuję sobie jakieś braki z dzieciństwa, nie wiem ;) Zdjęcia będą jak skończę, jakoś tak nie lubię robić zdjęć po nocy i po kawałkach...
A teraz pokażę inne laki :) Chciałam koniecznie lalę czarno-białą. I stwierdziłam, że może być przecież chłop :)


Nie jest do końca idealnie czarno-biały, co prawda nie ma już skarpetek z świnką Pepą, tylko takie trampkowate, ale dalej czerwone ;)
A tu mały zadziorek:)


Podobały mi się pluszaki Monster High i koniecznie coś musiałam pokrewnego zmajstrować. Ta miała być na próbę, czy wyjdzie – wyszło, tylko coś innego od MH. I dobrze :) Już znalazła swój nowy dom – wyrażam nadzieję, że jest jej tam dobrze i półmetrowy stwór nie wyrwał jej jeszcze wszystkich włosów ;)

Czasoodmierzacze akrylowe


W tym roku Mikołaj pod choinkę przyniósł mi zegar – taki prawdziwy, metalowy, bez baterii, nakręcany :) Cyka głośno i szybko. Do dwóch moich powolniaków zdążyłam się już przyzwyczaić, ale chyba trza je z domu wyekspediować – nocą układam sobie do ich rytmu muzykę w głowie i nie mogę spać ;)...


Ten jest cięty samodzielnie ze sklejki i listewek. Początkowo był zwykłym obrazkiem. Potem dokupiłam cyferki i mechanizm, Mąż wywiercił dziurkę i tak stał się zegar pierwszy :)


Drugi historię ma podobną, tyle że nie ja go malowałam. Dziurka i klejenie literek – to moja robota:)
Tanio w dobre ręce oddam :)

Perun


Szczerze? Artystka ze mnie żadna :) I żadnej szkoły w tym kierunku nie mam – ot tyle co sama wykombinuję ;)
Kupiłam preparat od decoupage do robienia spękań i dupa – nijak nie idzie. Boję się, że zanim coś wyjdzie zużyję całą buteleczkę :D Mikołaj przyniósł materiały do profesjonalnego pisania ikon i... Połowy boję się użyć, a druga wykorzystana w sposób niezgodny z przeznaczeniem ;) Ech, szkoda gadać...
No i czasem zdarzy mi się ulec namową Męża, żeby coś popełnić. Poprosił o obrazek swojego boga – Peruna.


Mąż swoją wizję miał i tak mu namalowałam – ponoć atrybutem jest bodajże młot, a wymyślił włócznię – mi nie przeszkadza, z bogami słowiańskimi wielce zaprzyjaźniona nie jestem, nie robi mi to różnicy. No nic... Wyszedł tak trochę jak kolorowanka – cieniować dobrze nie umiem, pędzel trzymam jak ołówek i inaczej nie idzie ;) Gdzieś na szafie jest jeszcze jedno podobrazie – takie 50x60. Trochę boję się za nie zabrać, ale już wiem co będzie, chyba ze trzeci raz zmienię zdanie ;) Tylko farby by trzeba było jechać kupić...

Ikony


Nie do końca są może zgodne ze sztuką. Bo nie maluję temperą tylko akrylem.


Ale są na desce dębowej – ciężkie, grube i milusie :)


Kocham deski dębowe – zwłaszcza kiedy można zostawić je prawie w  nienaruszonej formie.


Wklejam zaległości – malowałam je jakoś od wiosny, a teraz maluję kolejne 3.



Generalnie ikony się pisze, ale nie wiem, czy to co robię można pisaniem nazwać... Marzy mi się profesjonalne szkolenie, ale... Nie ma co liczyć na po pierwsze - Szczecin, po drugie – fundusze... Zbieram wiedzę z internetu, książki kupuję, ale co innego uczyć się pod okiem mistrza...


Bądź co bądź uwielbiam je robić – uspokaja mnie to. Zawsze wyjdzie coś nie tak jak chciałam, ale kiedy już jest koniec, kiedy podpiszę ikonę – jestem prawie że zachwycona:) Wiem, że do ideału daleko im brakuje... Ale mają coś magicznego w sobie... I cudnie wyglądają na ścianie ;) Jak kiedyś będę miała dom to gdzieś wielki kawał ściany będzie nimi zawieszony...

Choinka handmade

Może nie mam wielce rękodzielniczej choinki, ale coś tam mam :) Na ten przykład szyszunię co to jak sztuczna wygląda.


Śrubkę w du...kę i wisi :) I mam aniołki:


Robiłam je na samym początku nauki szydełkowania. Duuuużo ich było, że i mój choinka i mamy jest ustrojona. A tego dostałam:


W przyszłym roku może zrobię bombki na drutach, a prawdopodobnie na 100% wyszyję obrusik - bo te kupne strasznie drogie, a ze len biały mam... I planuję coś takiego:


Źródła nie podam, bo nie znam - ktoś na FB wrzucił. 

niedziela, 23 grudnia 2012

Dziadówka od Mikołaja i inne nieszczęścia ;)


Nienawidzę świąt. No może nie tyle świąt co sprzątania i zamieszania... Jak się ostatnio do drutów dorwałam, to podłogi z miesiąc nie myłam, że o kurzach nie wspomnę ;) Szafy prawie do sufitu wytworzyły już nowe kolonie inteligentnego osadnictwa ;) Ale firanki czyściutkie, ślady po rozsmarowanym szerszeniu w końcu znikły, wszystko jest na swoim miejscu i pachnie. Jedynie podłoga dalej nieidealna, bo kot poznaczył ją łapkami, trudno – po ubraniu choinki i tak trzeba będzie ją myć na nowo – kota przestała kurzem trącić co nie znaczy, że ma teraz sypać wszędzie brokatem ;) Ufff... Zdążyłam... :)
Z braku toreb świątecznych uszyłam dziadówki na prezenty – tylko takie żeby można nosić też na Wielkanoc ;)


Likwiduję tym samym nieekologiczne papiery i ryzyko zarwania od prezentów wewnątrz ;)



No i skończyłam już komin. A właściwie to takie g... za przeproszeniem :) Bo oczywiście robiłam bez wykroju, świetnie układało się na żyłce, po czym zrobiła się falbanka...  Trudno... Padisah do prucia się nie nadaje, będzie jak jest i będę udawać, że tak miało być ;) Zdjęcia będą jak będzie jasno ;)
***
A tak w ogóle to wszystkiego najlepszego na Święta – pierogów, uszek, barszczyku makowca i co tam jeszcze lubicie, a na Nowy Rok dużo kłębków wełny na dużo swetrów ;)


niedziela, 16 grudnia 2012

Druty i nowy sweter

Skończyłam po 6 latach sweter dla męża :) Taka moja mityczna robótka - muszę go na jakąś sesję zdjęciową zabrać. Skoczyłam rękawiczki. I w sumie powinnam mieć drutów dosyć, ale nie - nabrałam 250 oczek na nowy sweterek robiony w poprzek, bez planu - ot tak - jak wyjdzie to wyjdzie, ale tyle oczek w jednym rzędzie to masakra i jakoś za dużych efektów nie widzę ;) 


Nie nastawiam się, że zrobię go szybko. Może to potrwać. Bo już chyba na bank będzie przerwa na komin :D Ale jakoś mi ta robota ostatnio pasuje i nie mam ochoty siadać do czegoś innego, mimo że lista kilometrowa... Mimo iż czasem rozważam niemiłe tematy to jest to jakieś takie zajęcie uspokajające, łapię luz... Trochę się tylko boję, żeby te niemiłe myśli nie wplotły się między nitki...

Nie wiem co to za wełna - dostałam ją z 10 lat temu na urodziny, zrobiłam sweter na szydełku, ale go nie nosiłam za często - sztywny i za ciepły. Więc sprułam i robię co innego. Nie podoba mi się ten kolor - gdyby zielony zamienić na szary wyszedłby mi mój kotek ;) Jak nie wyjdzie fajnie to znów go spruję i tak do skutku ;D

sobota, 15 grudnia 2012

Prezent

A to prezent na święta dla Męża :)

Oczywiście też handmade ;) Od mojej koleżanki, która mieszka O TU ;)

Rękawiczki do kompletu

Nie wyszły idealnie, jedna jest jakaś mniejsza, bo coś za mocno nitkę ściągałam. Zaczynają się od innego koloru, ale to akurat dla mnie fajne:)


Musze pomyśleć, co by można było jeszcze zmienić, bo nawet mocno trzymając się gotowych wzorów wychodzi do kitu...
W sumie przydałby się jeszcze szalik, jeden kłębek mi został, ale to za mało... Może komin? :)

niedziela, 9 grudnia 2012

Konkurs świateczny


Trochę jestem zaskoczona... Na facebook’u można znaleźć dużo konkursów – polubić stronę, udostępnić – żadna mi filozofia. I ludzie ustawiają się w niewiadomo jakie kolejki, raz wygrałam, ale moja nagroda do mnie nie dojechała... Cóż... No i teraz z wspólnikiem w zbrodni organizujemy konkurs. Polubić, udostępnić, ewentualnie zaprosić znajomych. Żadna filozofia... I odzew jakiś marny, a zaprosiłam dość dużo ludzi. Jakbym chciała coś przyjaciołom dać, to mam ich pod ręką – nie muszę organizować konkursów... Dziwne...
Bądź co bądź, z mojej strony jest do wzięcia torba i skarpeciak :)

    

Jakby kto miał ochotę dołączyć zapraszam TUTAJ.

Ubranko dla koszyczka


Pewnie gdyby mąż mi nie kupił dużego koszyka, który już miał wkład i trzeba było nowy szyć, to ten nie doczekałby się ubranka :)

Ale się zmotywowałam i uszyłam. Z poszewki na poduszkę, która ma prawdopodobnie lat więcej niż ja, a jakościowo jest 100 razy lepsza od nowego lnu, kwiaty w ogóle nie sprane.


To były czasy, kiedy stawiano na jakość, a nie ilość...

Torba na jogę ;)


W zamian za nauszniki :) Bo lubię się odwdzięczyć, nawet jak nie muszę.



Koleżankę znam z FB, raz widziałam, ze dwa razy czatowałyśmy, a z torbą trafiłam idealnie w gust, zachwycona, jutro jedzie do niej :)
Się kurteczka ma tę intuicję ;)