sobota, 6 grudnia 2014

Do leśnego pokoju

Drewniane poduszki sztuk dwie ;)


Tym samym materiałem wyścieliliśmy sufit łóżka piętrowego. Leżąc na parterze mam głupie wrażenie, że te pniaki spadną mi na głowę ;) Na szczęście dzieciaki długo nie obejrzą jeszcze "Oszukać przeznaczenie" :D


wtorek, 25 listopada 2014

Z dwu stron

W tym roku jestem mega ekspres prezentowy i właściwie wszystko będzie załatwione w listopadzie :) Normalnie cud-miód, bo kolejki grudniowe nigdy nie były w moim guście.
Planowałam więcej cusiów rękodzielniczych, ale co do czegoś siądę, to po 5 minutach mi się odechciewa. Tak więc komplet pościeli powstał bez zastanowienia i ekspresem. Babcia kupiła łóżeczko jedynie z materacem, to trza było podnieść komfort spania lalom ;)


Z jednej strony ptaszkowa flanelka.


Z drugiej kocia bawełna.


Jedynie zamek podpatrzyłam w córciowej pościeli jak go wszyli, co by wtopy nie zaliczyć, działa :>

poniedziałek, 17 listopada 2014

Z ogonkami ;)

No i chyba by było na tyle, jak chodzi i ostatnią wzmożoną działalność ;) Chyba, że mnie coś oświeci i będzie mi się chciało zrobić. No i będzie czas...
Po któryś tam "Piratach z Karaibów" wzięło mnie na syrenki ;) I se uszyłam, no a właściwie to dziecku ;)


Miałam jakiś bardziej skomplikowany plan, ale nie wiem czy mi się chce... Murzynce by się przydał jakiś kwiatek we włoski...


 Może by się przydały jakieś wodorosty do kiteczek...



W ich środku jest niespodzianka - koraliki, dzwoneczki i takie dziwne coś - kulka z drucika, która się zgniata.


Pierwszy raz użyłam minki i stwierdzić muszę, że to całkiem przyjemny dodatek do takich wynalazków :) Ale generalnie go nie cierpię, fuuu siepiące się badziewie w kosmicznej cenie ;)

niedziela, 16 listopada 2014

Co się odwlecze...

To ponoć nie uciecze ;) Ja nie wiem dokładnie kiedy tą lalkę uszyłam, ale na pewno jeszcze za czasów raczkowania dzicioka - taki nowy sposób odmierzania czasu? ;) Czyli generalnie dawno, dawno temu.


Jakoś mi się niespecjalnie podobała i nie miałam na nią pomysłu. Dostała sweter, czapkę i getry, i ot tyle całej roboty. Dopiero ruszyły mnie wyrzuty sumienia, że taka nie wykończona, kiedy zaczęłam szyć kolejne dwie lalki z tego samego wykroju ;)


Trochę krzywo mi się czapka przyszyła, ale trudno się mówi. Został mi jeszcze samczyk do wykończenia, też z czasów raczkowania ;) Ale on ma tylko sweter i łysinę, będzie trzeba się bardziej zmóżdżyć...

sobota, 15 listopada 2014

Tylko wariaci są coś warci

Nawet nie pokażę choćby malutkiego zdjęcia mojej inspiracji do wykonania tego dzieła... Powiem tylko, że kolory zostały prawie identyczne :D Bo to co się z nim stało podczas wykańczania mordki to czyste szaleństwo i  obłęd w oczach ;)


Bo oczy dwa różne - kiedyś robiąc skarpeciaka niechcący mi się pomyliło, końcówka oczek na składzie, to trzeba było nierówności wyrównać, co by do bardziej idealnego projektu takiego wybrakowania nie musieć użyć ;)


Ssak nr 1 po ujrzeniu owego stwora stwierdził, że "iś", ale potem mama zasugerowała, że to może jednak "ain" i przeszło ;) Jest różowo, jest dobrze...

środa, 29 października 2014

Bluzka ciążowa prawie z Bollywood ;)

Nooo to teraz pobiłam wszelkie możliwe rekordy - ten post w moich roboczych wisiał od 15 sierpnia :P Nieźle... Ale mam jeszcze starszego ;)

Nie wiem dlaczego, ale Indie trzymają się mnie skutecznie. Na samym początku, kiedy planowaliśmy sobie mieszkanie, miało być w kolorach i ozdobach prosto z Bollywood :) Ale potem okazało się, że stać nas na mikroskopijną przestrzeń, gdzie ciemne kolory by się nie sprawdziły, a stopień zagracenia jest na tyle wysoki, że nawet nie ma gdzie pierdyknąć złotego szlaczka... Może kiedyś... W chwili obecnej przedpokój jest bardzo indyjski, bo amarantowy, złotych szlaczków brak, bo nie ma gdzie ;) 


Budra 6/2010 model 131

Materiał pasiasty dostałam od koleżanki. Pamiętam nawet której ;) Tradycyjnie materiału na styk. Znaczy nie tak do końca, bo wstępnie rękawy miały być minimalistycznie, ale w końcu zdecydowałam się na pełnowymiarowe z odciętego kawałka sari, co to mi zdobi drzwi do dziecinnego pokoju. No i wyszło tak…


Materiał okazał się niesamowicie cudowny do szycia :) Nie spodziewałam się czegoś takiego po dzianinie, jakkolwiek się nazywa, ale chcę więcej ;) Nie rozciąga się na chama na człowieku, tylko ładnie dopasowuje. No i model bluzki jest wielce udany. Marszczenia na bokach super - w połączeniu z tą tkaniną nie widzę przeciwwskazań, żeby nawet bez brzucha nosić, bo ładnie się wszystko układa.


No ale, żeby nie było, że sam miód, to łyżka dziegciu się znajdzie, standardowo ;) Nie wiem jaj ja to zrobiłam, ale jeden rękaw wszyłam dobrze, a drugi odwrotnie....


Na zdjęciu widać tylko minimalnie różnicę, na żywca jest dużo gorzej... Materiał nie ma prawej/lewej strony i źle zszyłam. Dodatkowo nie zaufałam swojej intuicji i wycięłam mankieciki tak wąskie jak kazali. No i okazały się za wąskie... Może gdyby szew bardziej się rozciągał?... Nie wiem. Odcięłam i mam teraz takie proste. Trudno się mówi. Nie miałam już siły na kombinacje, żeby te makiety dorabiać. No przecież tez tak może być, następnym razem się uda CAŁKIEM! ;)
A no i darowałam sobie pasek. I tak nie pomógłby na talię osy, więc szkoda prądu ;)

wtorek, 28 października 2014

Same czapki ;)

Akcja „wykonczanie”  porządnie uprzątnęła moje zasoby włóczkowe. Powstało 41 czapek :) Jestem z siebie TAAAAKA dumna! Że też w ogóle mi się chciało ;)


To jest mój faworyt – z resztek jakiegoś moheru i padisaha.


Fantastycznie ścieg się ułożył i zapragnęłam mieć taki sweter. Tylko, żeby łańcuszki układały się pionowo. No i tu jest problem, bo nie zrobisz sobie swetra na okrętkę, chyba że razem z jakimiś dziwnymi gaciami ;)


Ale jak chodzi o wykonanie czapki dla męża na zimę, to już nie takie proste … Bo jak chcesz zrobić niby dobrze, to korzystasz ze wzoru. A ja+wzór=tragedia ;) Siadłam do wzoru na myboshi z któregoś numeru Mollie. Nie wyszło, prułam. I trzeba było spruć do zera, zdecydowanie lepiej robi mi się na ślimaczka, robienie rzędami powoduje powstawanie głupiego przedziałka :/ Dobrze, że mąż ma krzywą głowę, to jakoś pasuje ;)


Na zakończenie wszyłam gotową metkę na przedziałku – od mini czapeczki dla Sssaka nr 2 – jego by drapało, starego niekoniecznie ;)



Tak więc to jest teraz łoryginalna czopka mejd in Korea ;) Wypruwanie i kolekcjonowanie metek ma czasami swoje zalety ;) Oczywiście maż bunt wszczął, bo on nie chce takiej gwiazdki, no ale co on ma do gadania? Przecież nie zna się na wizjach artystycznych autora ;)

niedziela, 12 października 2014

Zwierzaki trzy

Do wygrzebania się z drewnianych tematów trochę jeszcze zostało… No ale co zrobić, jak czas na malowanie jest nocą, a córka przeprowadzona została do swojego pokoju, czyli kiedyś mojego ;) No i nie da rady. Bo moje rzeczy jeszcze się nie przeprowadziły i nie chce mi się tego wszystkiego w kółko nosić… No ale kiedyś się skończy, nie ma co się łamać :)
Tym razem udało mi się skończyć 3 sztuki.








Dzik i konik mają ok. 13 cm wysokości. Lisek dorósł tylko do 9-ciu, ale za to nadrabia długością – 31 ;) O ile na dzika jeszcze wizję jakąś miałam, to przy koniu wydaje się już uboga – no fakt, ale w sumie taki minimalizm też nie jest zły ;) Lisek za to wzorków nie ma, bo jest pokryty złotą folią i tu nie ma już co wydziwiać.


Całkiem ciekawa się faktura zrobiła, taka dość wyboista i to na pewno nie jest prawidłowo, ale zostało przeprowadzone w ramach eksperymentu ;)

środa, 1 października 2014

Mój pierwszy raz

Nie można było zacząć od łatwego. Od tylko dwóch kolorów, prostych szlaczków, trza było od razu skomplikowane... No bo co to dla mnie?! :D Efekt fajny, ale robię drugie podejście, bo musi być idealnie, a z kłębuszków dużo nie zeszło...


Wzór na liska wzięłam stąd.
Trochę mi się nitki za mocno pościągały, na początku nie wiedziałam jak się nitkę podwiesza - robiły się dziurki i niepotrzebnie dziwnie motałam. Bo ja przeważnie robię jak-mi-się-wydaje i przeważnie wychodzi, wiec dlaczego coś czytać? Ale zaraz przeszukam internet - no bo musi być idealnie :) I jeszcze musi być i komin, i dach, i rękawiczki, i szalik, i gacie z klapą ;) 

czwartek, 25 września 2014

Skarpetki dla krzesła

W czapkowym szale zrobiłam sobie małą przerwę. Krzesło potrzebowało skarpetek, bo mu nogi marzną ;)


Nie są może jakoś czadersko zrobione, bo nie chciało mi się kombinować, ale jakim fajnym pomysłem są generalnie :) Mam nadzieję, że będą się sprawdzać na gołym Leonie. Jeszcze muszę zmajstrować jedne do krzesełka do karmienia, bo córka odkryła, że to fajny brum-brum i obawiam się, że parkiet może tego nie znieść za dobrze. Może się wysilę i będzie w paski ;)

Przeszukaj mamie szufladę...

Czyli znajdź to o czym marzyłeś jakiś czas temu, a nie dało rady tego mieć ;) Nie ze względu na dostępność, tylko bezsensowność zakupu... Nie żuję gumy, a kupowanie za jakieś dziwne wtedy pieniądze paczki, żeby tylko mieć zawieszkę to takie... Hmmm, nieekonomiczne? ;) I okazało się, że mama magazynuje w szufladzie całkiem spory zapas, że starczyło i mi, i mojemu dziecku ;)
Druga seria zawieszek jest dla mnie kompletnym niewypałem - są po prostu brzydkie. Zwłaszcza babeczka, która powinna być słodka i puchata, a jest wysmukła jakoś... Ale cebulka, okrągła jak kulka - no i z 4ma nogami - bajka! :)


A co z nich będzie? No co może być z dwu? :>


Kawa dostała już bigle, bo miałam i łatwo poszło. Z cebulkami jest niewielki problem logistyczny - trzeba sobie te bigle  zrobić i to jakoś mądrze, bo wieszadełko jest za szczypiorkiem. Jakby się uparł, to mógłby zamontować sztyfty... Muszę pomyśleć ;)
Myślałam, że kawa będzie za ciężka, ale jest lżejsza od moich wikińskich kulek, które gdzieś tam przy prezentacji koszul powinny dla ciekawskich być  uwiecznione :) Zastanawiam się, czy za stara nie jestem na takie kolczyki, ale w sumie... To mi i mojemu potomstwu ma się podobać, nie? :)

piątek, 19 września 2014

Stoliczku, nakryj się...

A raczej - koszyczku, wypełnij się ;)


Przeszukałam swoje zbiory włóczkowe i okazało się, że jednak jeszcze trochę kłębków mam, których warto by się pozbyć... Kurcze, a myślałam, że zacznę inny wykończeniowy projekt... No trudno, dziergam dalej ;)

niedziela, 14 września 2014

"Wykonczania" ciąg dalszy

Z mojej włóczkowej akcji "wykonczania" zostało już niewiele do wykończenia. Pare kłębuszków dosłownie i to w takich nieciekawych kolorach. Kiedy skończę będzie zdjęcie całościowe, ale duuuużo tych czapek mi wyszło :) Jestem z siebie niezmiernie dumna.
Tym razem postanowiłam zająć się drewniakami, które leżą chyba z drugi rok i nijak mi do nich nie po drodze... Dalej mi się nie chce, ale się zmuszam ;)
Ukończyłam dzisiaj dwa zwierzaki - jeszcze się tylko polakierować tu i ówdzie potrzebują...
Wielbłąd...


I taka niedorobiona lekko żyrafa ;)



Mają mniej więcej po 30 cm wysokości i 2 cm grubości, stoją same, w miarę stabilnie, dopóki podłoża się nie stuknie ;) Gdyby komuś się spodobały, to chętnie oddam. Nie pasują do żadnej mojej koncepcji na cokolwiek. W sumie po przykręceniu kątownika mogłyby być podpórkami do książek... Ale nie w moim domu ;)
Jeszcze ślimak, lis, koń, dzik i 3x kokeshi... Oj to będzie długa jesień ;)

Święta Anna nr 3

Chyba jeszcze żadnego typu ikony nie namalowałam więcej razy niż dwa. Mamy rekordzistkę - trzeci raz :)


Tyle, że chyba Anny mnie nie lubią, bo zawsze mam coś za dużo zastrzeżeń, ale to na pewno moje widzi-mi-się ;)
Tym razem folia do złoceń spisała się prawie tak jak było w założeniu - na wierzchu jest prawie idealnie, po bokach - jakby trochę poodpadało ;) Ciekawe czy spodoba się nowym właścicielom...

Jedno z dwóch

Jak zwykle wpadłam na genialny pomysł, którego nie mam czasu realizować ;)
Jako specjalista od wymuszanych przez rzeczywistość oszczędności i innych zabiegów proekologicznych, wymyśliłam, że w odpowiedniego rozmiaru bluzki na krótki rękaw powszywam długie rękawki z bluzek za małych/zniszczonych/kupionych kiedyś na coś. Po przegrzebaniu odpowiednich rozmiarów bluzek, znalazłam w sumie tylko jedną co się nadaje, z reszty mi córka zaraz wyrośnie i szkoda roboty. Od razu też się znalazła odpowiednia bluzeczka na rękawy - jakaś osoba myśląca inaczej, albo zdająca się myśleć, poprzecinała rękawki w których były gumeczki - może były za ciasne? No ale są inne sposoby na radzenia sobie z takimi przypadkami, a nie zaraz takie po chamsku cięcie, co to ani zszyć, ani nic... No trudno. Kwiatki śliczne bądź co bądź i nadały się pięknie :)


Wzięłam sobie na pomoc bluzkę w sam raz i docięłam mniej więcej przód i tył bluzeczki.


Zaokrągliłam główkę...


Ułatwiłam sobie wszywanie dzięki butelce - ręcznie na okrętkę. I tak nie będzie przecież widać ;)


No i mam super bluzeczkę :) Z lekko za długimi rękawami... :( 


Nie wiem jak ja mierzyłam, trudno, dorośnie ;) Pewnie znów za duże zapasy na szwy zostawiłam... ;)

środa, 10 września 2014

Duża Pani

Jednak mam chyba zbyt anarchistyczną duszę i wszelkie próby zmuszenia się do "na zamówienie" może od razu nie kończą się fiaskiem, ale na pewno dużym oporem przy robieniu TEGO ;) Swoje jednak plusy posiada to także, gdyż w chwili wielkiej niechęci mobilizuję się do wykonania tego, co chciałam dla siebie, ale mi się nie chciało, albo nie miałam pomysłu. Bardzo inspirująca męka ;) Maluję kolejną świętą Annę dla koleżanki. W sumie taką miniaturkę wobec tej Panienki ;) Wyszła tak przy okazji, bo farby na wierzchu... 


Ma prawie 30x50 cm wielkości. Zdjęcie trochę ciulowo wyszło, ale nijak lepiej nie wyjdzie - nie mam sprzętu, ani warunków. Postąpiłam bardzo nie z kanonem, bo Pneumatoforę chyba tradycyjnie maluje się w kolorze czerwonym i niebieskim. Ale ja potrzebowałam brązy do mojej kolekcji ;) Piorun we mnie - grzesznika nie strzelił w trakcie malowania, więc chyba nie przegięłam za bardzo ;)  Folii do złoceń nie polubię (za dużo prób - mierne efekty), chyba że będzie mi zależało na efekcie "panie, takie to stare, że wzięło i odpadło". Mąż zachwycony, ja myślę, ze mogłoby wyjść lepiej, ale nie ma co marudzić :)
Zdaje mi się, że skończę Annę i odpuszczam precyzyjne malowanie... Jadę sobie z cieniutką kreseczką, a tu SRU! kopniak prosto w pęcherz ;) I po idealnej kresce ;)

niedziela, 7 września 2014

Nigdy więcej nie używać TEJ prujki...

Chwilowo oprócz 3m dresówki nie mam żadnej drogocennej tkaniny ;) Wszystkie stare/zdobyczne/wymienione za inne dobra. Także żadnych wielce super, co by nie móc pociąć ;) Stwierdziłam, że trzeba zacząć wszystko wykańczać, bo tylko miejsce w szafie zajmują i jak nie wyjdzie to nie wyjdzie, trudno ;) Jak człowiek niczego nie popsuje to się nie nauczy ;) Najwyżej się wywali…
Na pierwsze wykańczanie poszły kwiatki na koszulę, a teraz jakaś taka tulipankowa bawełna :)  "Teraz" było jakiś czas temu, nie miał kto mi zdjęcia zrobić ;)
Oczywiście materiału wyszło na styk, aczkolwiek rękawy pozostają dyskusyjne, czy to na styk, czy akt rozpaczy i szaleństwa ;)


Tak, tak... Kwiatki są do góry nogami. Stójka złożona z dwu kawałków, a kołnierzyk ze wzorem w poprzek ;) Ale wyszło! ;)


Burda 5/2009 model (prawie że ;) 110 A

Nie ostebnowałam zakładek z przodu. Z pełną świadomością i premedytacją. Wiadomo z resztą czemu ;) A ja tak lubię stebnować... Ale na wiosnę się ostebnuję i będzie pięknie dopasowana :>

Marszczenie biustu razem z tymi zakładkami to mistrzostwo świata :) Jak dla mnie ten model koszuli to rewelacja i kiedyś do niego wrócę. Nie wiem tylko jak można być takim debilem i zakładki na dolnych częściach wykonać w tę samą stronę, no ale...



Oczywiście tradycyjnie, bo jakże mogłoby być inaczej, kiedy wykonałam zakładki na plecach wg instrukcji, stójka okazała się za krótka. Pilnowałam zapasów na szwy i teraz to ja już nie wiem co robię nie tak :( Ale... Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) Przynajmniej czasami... A bo się okazało, że z "fabrycznym" tyłem za boże aniołki nie zapnę się w biuście. A po moich poprawkach jest idealnie :> Zrobiłam zwykłą kontrafałdę, którą oczywiście ostebnowałam ;)


Proszę jak tu ładnie po prawej widać, jak coś mi się "szczypnęło" niechcący, ale pruć nie mam zamiaru, bo... Prując te cholerne pierwsze stebnowania pocięłam sobie materiał i musiałam naszywać łatę...


Która prezentuje się rewelacyjnie ;D A tył wygląda w całości tak...


Chciałam białe guziczki. Mam nieprzebrane zapasy białych guziczków. Tak przynajmniej to wygląda... A okazało się, że guzik prawda! No to są niebieskie...


Przyszywałam, przyszywałam i stwierdziłam, że jednak tradycyjne przyszywanie na X, albo = jest dużo szybsze i praktyczniejsze. Bo guzik się zapnie tak czy siak, a nie wiem czy "na żywo" ktokolwiek zauważy taką "ekstrawagancję" ;)

I jaki mam jeszcze żal do prujki? Że powiększyła dziurkę na guzik o pare milimetrów za dużo... Nienawidzę pruć :( Bodaj wolałabym zacząć wszystko szyć od nowa...