sobota, 8 września 2012

Ulubiony święty


Od jakiegoś czasu maluję... Powiedzmy że coś w stylistyce ikon. Na grubych, dębowych deskach, albo resztkach po półkach i innych odzyskanych drewienkach ;) żaden tam ze mnie profesjonalista – drukuję obrazek, kalkuję, nanoszę kolory. W sumie ikony kopiowało się z podlinnika, więc niejako niezgodności nie ma ;) Ale akryl, to już inna historia :)
Marzy mi się choć kursik jakiś, że o profesjonalnej nauce nie wspomnę, ale trochę to za dużo kasy kosztuje i chyba wolę mieć farby i deski, niż profesjonalną wiedzę... Mam już w sumie upatrzony podręcznik, trzeba tylko kiedyś kupić... No nic :)
Dzisiaj pokażę Wam faceta w którym się zakochałam :) Chłop, który jest w ogóle jakby nieistotny, prawie nie istnieje. Najbardziej zdyskryminowany facet w Biblii jednym słowem mówiąc. A niby u Żydów kobiety były nieważne... Przedstawiam Wam świętego Józefa.


Kiedyś grzebiąc po internecie znalazłam rysunek, ale namalowany chyba węglem (oczywiście źródła podanego nie było, więc jakby kto wiedział...:) I nigdy w życiu nie myślałam o tym, żeby go malować. Jezus, Maryja, aniołowie – tak. Ale nie Józef. Bo i po co? Taki jakiś dziwny święty pojawiający się ewentualnie na Boże Narodzenie. Nigdy na niego nie zwracałam uwagi. Ale jak to mówią, punkt widzenia zmienia się od miejsca siedzenia i będąc w różnych sytuacjach, człowiekowi pojawiają się w głowie różne zapatrywania na różne tematy...

(oryginał - źródła nie znam...)

Dostał dziwne miejsce na ścianie. Prawie ostatnie wolne, bo wszystko w domu zajęte półkami pod książki. Mianowicie między jedną taką półką, a kanapą – że kiedy na dzień jest złożona, to w sumie go widać, ale może umknąć uwadze. Ale tak chciałam, bo chciałam go blisko. Żeby czuwał, żeby może się wstawił gdzie trzeba i popychał tematy do przodu...
Cudowny facet. Przychodzi do niego jego narzeczona i mówi: jestem w ciąży. Niby takie nic, no ale przecież nawet ze sobą nie spali. Czyli kto inny ją pierwszy dorwał... Ha! I to nie jakiś tam sąsiad, któremu można w ryj strzelić, tylko Bóg. A jak Bogu strzelić? Jak dobrym człowiekiem musiał być, żeby jej nie powiedzieć „spadaj”. Przecież mógł Anioła nie posłuchać, że niby ma głupie sny itp. I Jezus byłby z patologicznej rodziny... Gdzieś czytałam, że Józef robi za ochroniarza, że się nie ujawnia żeby dobrze chronić swoją rodzinę. Ale chyba guzik prawda – mój mąż też jest ochroniarzem, zwłaszcza na koncertach pod samą sceną i żebym nie została zgnieciona o te płotki, to musi być widoczny ;) Myślę, że chodzi o coś innego, ale jako wielbiciel teorii spiskowych jeszcze do tego nie dotarłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz