sobota, 15 września 2012

Warsztaty


Z gliny samoutwardzalnej już kiedyś robiłam takie różne małe cusie (gdzieś w szafce jest skitrana, wrócę do tego:). Ale jak się robi pod okiem fachowca, co powie co i jak – no ba! Zupełnie inna robota :)


Trochę jestem zawiedziona, bo się niewiele ubrudziłam, ale jest O.K. Ulepiłam dwie miski i ponoć jest nieźle. Za dwa tygodnie kolejne spotkanie – może się dopcham w kolejkę do koła garncarskiego. Mąż się załapał i pochwały zebrał, bo ponoć glinę czuje :)


Już od dłuższego czasu mi się marzy taka zabawa na stałe - nie okazjonalnie. Z lepieniem nie ma problemu, ale po wyschnięciu... Hmmm... Może kiedyś...


Na razie zostanę przy dzierganiu. I koniecznie muszę znów zacząć kupować Burdę. Co prawda dwuletnia kolekcja do kombinowania własnych rzeczy powinna wystarczyć, ale przecież można czasem iść na łatwiznę, nie? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz