wtorek, 26 stycznia 2016

Papier kusi...

Próbuję myśleć logicznie... Tłumaczę sobie dużo, że branie się za dzieła papierowe to nie dla mnie... Ale już mnie kusi mata samogojąca. Do szycia przecież też się przyda ;)
Na razie ograniczam się do małych tworów. No mówiłam, że to będzie kartonowy rok, mimo generalskiej rocznicy ;)
Mam genialny, papierowy projekt na oku. Pozwólcie, że nie ujawnię, przyda się na następne urodziny. Ale stwierdziłam, że teraz jeszcze nie jestem na niego gotowa. Ale na wiatraczki? Czemu nie? :)



Jakbym kiedyś już się nie wygadała, to rocznicę ślubu mamy w dzień urodzin Męża. Przynajmniej nie ma szans zapomnieć ;) No i trzeba mieć dwa prezenty... Urodzinowo ma powyższy wiatraczek, a rocznicowo poniższy :)


Dalej mi się włącza skąpstwo w wykorzystaniu papierów, ale... W końcu do pocięcia zostały i stworzone, i kupione :)
A w środku jest taki oto zestaw...


Ręcznie szyta herbata i ręcznie pakowane ciasteczka. Niestety nie samemu pieczone, bo piekarnik dalej martwy (trzymajcie kciuki, żeby w tym roku udał nam się zakup nowego :). Ciasteczka po chamsku zatłuściły woreczki... Ale nic to! Wytwór wcale luksusowy, może iść do śmieci ;)

Wszystkiego najlepszego Mąż :)

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Czapka Star Wars

Fanem Star Wars nie jestem. Z zaciekawieniem obserwowałam całą aferę w grudniu z okazji nowej części, ale mnie to lotto ;) Co nie znaczy, że czegoś tam nie lubię np. ooooo tego :)


Ale czego się dla koleżanek nie robi, a właściwie ich dzieci ;) Zrobiłam taką oto czapę...


Kto wie o co chodzi to wie, kto nie wie to i tak nie zrozumie :D


Merida wygląda w niej bosko, aż żal było wysyłać ;) Moje dzieciaki w tym rozmiarze się na szczęście nie mieszczą... Ale dla nich uszykuję też coś specjalnego. Złapałam bakcyla uszatkowego... A tak w ogóle to oba mają takie same obwody główek. A dwa lata różnicy... Chłopaki to jednak jakieś bydlaki ;)

niedziela, 24 stycznia 2016

Wisiadełko

Jedne kobiety mają stosy butów. Inne torebek. Jeszcze inne jakieś tam inne fetysze. Ja mam deski ;) Deski w różnych wielkościach i gatunkach drewna. Musi być dużo, bo jak się zbliża ku końcowi to jestem chora. To samo tyczy się śrubek, nakrętek, gwoździ, haczyków, przekładek, zawieszek obrazów i innych takich co se można na kilogramy nakupić i zawsze "kosztowało 10 groszy! Czemu taki duży ten rachunek?!" Bo jak człowiek ma wizję, to musi skierować swe kroki ku odpowiedniej półce/szufladzie i musi stamtąd wyciągnąć wszystko co potrzeba. I nie daj Panie Boże jak zabraknie jednej sztuki...
Tym razem zmajstrowałam sobie wieszaczek do biżuterii. Bo w sumie nie miałam żadnego sensownego miejsca na nią. O ile jeszcze kolczyki mają fajne miejsce to wisiorki już wcale, a coś czuję, że niedługo ich przybędzie (dzieci coraz większe, nie będą może już urywać ;)


Najgorsza robota to wkręcanie haczyków. Sosna, to poszło ekspresem i gołymi paluchami. Ale drogo to wychodzi patrząc, że metoda ma być tania i szybka...


Potem pomyślałam, że równie fajnie mogą wyglądać zwykłe, kolorowe spinacze okręcone np, na strzale (gdzie ten mój Mąż kołczan upchnął?...;) i zawieszone na drzwiach. To to sobie do witryny dokręciłam. Znaczy Mąż mi ;)
Tak tylko mi czegoś brakowało i pomazałam na turkusowo...


I nie jestem pewna, czy lepiej czy gorzej, ale wisiorki wiszą i o to chodziło ;)

sobota, 23 stycznia 2016

Święta nie zaskoczą mnie! ;)

W sumie to już jakieś wielkanocne rzeczy oglądałam przed Bożym Narodzeniem... A się zawsze dziwiłam babkom, co to już w wakacje zaczynały coś działać na B.N. ;) Więc je pobiłam, bo jeszcze stare ozdoby nie pozdejmowane, a już zaczynam kolejne ;) Akurat mam pomarańcze regularnie dostarczane dzieciakom, więc wycinam sobie gwiazdki...


I robię sobie jaja. Na dodatek kosmiczne ;)


Jak je zrobić macie TU. Nie czytałam dokładnie opisu, pooglądałam sobie zdjęcia i na ich podstawie robiłam (efekt chyba marny, bo Mama się nie domyśliła, że to kosmos...) i się zastanawiam... Akryl się nadaje do pryskania, czy nie? Mam nawet dyżurną szczoteczkę do zębów do takich działań, ale więcej farby było na moich rękach, niż na jajku... No cóż :) Trzeba będzie poćwiczyć ;)

I robi się królicza girlanda, o taka:

źródło: TU
Moja jeszcze nie jest w komplecie, się tnie dopiero ;) Plan jest na coś więcej, ale wiecie jak z planami... Jak się udadzą to pokażę :)

piątek, 22 stycznia 2016

Bałagan

Jestem Panną i to co się mi w domu zadziało zaczyna być dla mnie horrorem jakimś... Od jakiegoś czasu otwieranie szaf to jest taki wyścig z czasem - zdążę to włożyć, a małe potwory nie zdążą nic wyjąć? No i narobiło się syfu... Tak, że nawet nie ma gdzie czegoś na chwilkę położyć, a w swetrach jest nie tylko wiertarka jak u Niebieskiego Grocholi ;)
Staram się powoli chaos ten opanować, bo mi strasznie źle. Bolało, kiedy spadła półka w szafie... Nie fizycznie. Psychicznie, że nawet nie ma jak tego ogarnąć... Ale od czego ma się zachomikowane kartony i koronkę? I znienawidzony różowy akryl... :)


Bałam się przez chwilę, że może stanie się ulubiony jak turkusowy, ale na szczęście nie. To nie ten odcień ;) Ale kartony wyglądają nieźle. 
Popełniłam jeszcze srebrny.


Udało mi się upchnąć cały malarski majdan. Nooo prawie cały ;) Częściowo chaos opanowany. Jestem z siebie dumna :) Została jeszcze jedna półka w tragicznym stanie - jak to ogarnę, to reszta już z górki...

czwartek, 21 stycznia 2016

Dzień Babci

W tym roku Dzień Babci mnie niby nie zaskoczył, ale jednak... Nie miałam pomysłu, myślałam że skończy się na czekoladkach, ale nie :) Na szczęście... Na ratunek przyszedł mi Pinterest oczywiście. Jest to mój autorytet ostatnio. Sorry, nikt nie musi się zachwycać moimi zainspirowanymi u kogoś dziełami, ale kreatywnym to se można być jak się ma czas, jest się wyspanym, na emeryturze, albo w ciąży. Jak się ma dwa małe potwory, to wszystko musi być szybko, gotowe i natychmiast. Przynajmniej w moim przypadku ;)
No to se wcisnęłam jakieś tam grandma dej DIY i były same takie banalne odciski stópek, które już jakiś czas tremu przerabialiśmy, aż tu nagle zza rogu wyłania się Rosary...

źródło: Etsy

Na alledrogo znalazłam literki, a potem do nich dorzuciłam koraliki. Nie było za skomplikowanego wyboru, no i jednak jak chodzi o różańce to chyba wolę skromnie i tradycyjnie. Nie są wiec takie ładne jak ten powyżej, ale... :) No i osobiście zrobiłam krzywe pudełka ;)



Dla babci B. moich dzieci dorzuciłam imię jej mamy i jej jakże uroczych córek ;)



Dla mojej babci - córka, wnuczki i prawnuki.



Dla babci U. czyli mojej Teściowej - imiona wnuków. Nie chciałam wymuszać modlitwy za kogoś, kto wg mnie powinien tam być, a może wg mojej Teściowej niekoniecznie...
Dnia Dziadka u nas nie ma. Mamy całych dwóch facetów w rodzinie. Trochę bieda... Teraz kot będzie musiał być facetem ;)

wtorek, 19 stycznia 2016

Organizer na słuchawki

Oczywiście na zdjęciu wygląda perfekcyjnie...


źródło: TUTAJ

A jak wygląda po mojemu?



Nie dajcie się zwieść zdjęciom miszczów! Coś zawsze będzie zwisało ;) Ale spoko. Idealne zdjęcie też zrobiłam ;)


Działa świetnie :) Powód powstania? Stwierdziłam, że nie ma co czasu marnować w autobusie, albo idąc, nadrobię rekolekcje z adwentu ;) zawsze to łatwiej niż czytać książkę na stojąco...
Tylko mam dylemat... Malować? Wypalać? Oklejać? Golasa zostawić? Muszę z tym pochodzić... ;) Może złota folia do ikon? Mruuu... Całkiem jak nie dla mnie, ale czemu nie? :) Będzie pasować do wtyczki.

niedziela, 17 stycznia 2016

Turkusowo

Podobno 17 stycznia, ale nie wiem którego roku zawisł mój turkusowy obraz w kuchni. I turkus był kupiony tylko do tego jednego dzieła.


Potem stwierdziłam, że nie ma do czego więcej go wykorzystać i tak sobie leżała, leżała farbka w pudełku, aż odkryłam, że jednak jest niezbędna ;) Obstawiałam prędzej kierunek uzupełniania kuchni w akcesoria w kolorze amarantowym, a tu taka niespodzianka ;)


Najpierw pomalowałam ramkę z obrazkiem - była w kolorze ecru i nijak jej na ścianie caffe latte nie było widać. Ale był szok dla organizmu ;)


Autorkę rysunku znajdziecie TU. Nie wiem ile lat to już w mojej kuchni wisi :)
A potem miałam kupić nowy zegar, bo obecny jest zegarem stojącym i doczepioną zawieszką, ale po co nakręcać niepotrzebnie konsumpcję? Przemalowałam ;)


A potem odkryłam, że mam w (powiedzmy, że tak nazwiemy;) salonie drewnianą łychę, która fakt, że rozmiarowo pasowała idealnie w tym miejscu, ale do czego niby łycha pasuje w salonie? Pierwszy odruch był taki, że wywalam. A potem dałam jej jeszcze jedną, turkusową szansę ;) I wyszło milutko :)

[tu będzie zdjęcie łyżki! Się zrobić musi ;)]

I odkryłam, ze gdzieś w szufladzie mam fajne klamerki od Sagi. Zastrzelę się normalnie, ale w moich ukochanych zdjęciach "before - after" jestem denna, zapominam przeważnie o tym przed...


Więc sobie wyobraźcie, że klamerki były czerwone i miały znaczek Sagi. No i są teraz turkusowymi magnesami na lodówkę :)

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Coś dla Niego

Po pierwsze - stary atlas i szablon.


Po drugie - serduszka. Koniecznie ze Szczecinem ;)


Po trzecie - pozaginać, popisać.


Po czwarte - najmniej zabawne - przyszyć do herbaty...


Spakować i ukryć, a potem jak nie patrzy, upchnąć w torbie ;)

I prawda jest taka, że nie wiem z czego mam większą zabawę... Z tego, że sprawię niespodziankę i zapewnię o jakimś tam lekko przykurzonym uczuciu, czy z tego, że robię takie małe cusie, których normalnie nie ma po co robić? :) Miłej trasy Racek, wracaj szybko...

niedziela, 10 stycznia 2016

Doczekał się...

Nie wiem ile lat ów Pan przeleżał w moim koszyku z wełną... Ale będzie to przynajmniej tyle ile lat ma moje pierwsze dziecko, plus minus przynajmniej pół roku ;)


A ile zajęło mi skończenie go?


2 wieczory i to bez zbędnej spinki, szaleństw i ot tak... No...


Nie wiem, czy Pan zdetronizuje Kubusia Puchatka, ale na chwilę obecną jest mocno przytulany przez sen :)

A w ogóle z okazji pierwszego wpisu w Nowym Roku, to wszystkiego dobrego :) Mój rok, jestem tego pewna, będzie rokiem porządków, kończenia pozaczynanych, tekturowych pudełek i pomponów. Trzeba sobie w końcu życie uporządkować i miło okrasić ;)