środa, 29 października 2014

Bluzka ciążowa prawie z Bollywood ;)

Nooo to teraz pobiłam wszelkie możliwe rekordy - ten post w moich roboczych wisiał od 15 sierpnia :P Nieźle... Ale mam jeszcze starszego ;)

Nie wiem dlaczego, ale Indie trzymają się mnie skutecznie. Na samym początku, kiedy planowaliśmy sobie mieszkanie, miało być w kolorach i ozdobach prosto z Bollywood :) Ale potem okazało się, że stać nas na mikroskopijną przestrzeń, gdzie ciemne kolory by się nie sprawdziły, a stopień zagracenia jest na tyle wysoki, że nawet nie ma gdzie pierdyknąć złotego szlaczka... Może kiedyś... W chwili obecnej przedpokój jest bardzo indyjski, bo amarantowy, złotych szlaczków brak, bo nie ma gdzie ;) 


Budra 6/2010 model 131

Materiał pasiasty dostałam od koleżanki. Pamiętam nawet której ;) Tradycyjnie materiału na styk. Znaczy nie tak do końca, bo wstępnie rękawy miały być minimalistycznie, ale w końcu zdecydowałam się na pełnowymiarowe z odciętego kawałka sari, co to mi zdobi drzwi do dziecinnego pokoju. No i wyszło tak…


Materiał okazał się niesamowicie cudowny do szycia :) Nie spodziewałam się czegoś takiego po dzianinie, jakkolwiek się nazywa, ale chcę więcej ;) Nie rozciąga się na chama na człowieku, tylko ładnie dopasowuje. No i model bluzki jest wielce udany. Marszczenia na bokach super - w połączeniu z tą tkaniną nie widzę przeciwwskazań, żeby nawet bez brzucha nosić, bo ładnie się wszystko układa.


No ale, żeby nie było, że sam miód, to łyżka dziegciu się znajdzie, standardowo ;) Nie wiem jaj ja to zrobiłam, ale jeden rękaw wszyłam dobrze, a drugi odwrotnie....


Na zdjęciu widać tylko minimalnie różnicę, na żywca jest dużo gorzej... Materiał nie ma prawej/lewej strony i źle zszyłam. Dodatkowo nie zaufałam swojej intuicji i wycięłam mankieciki tak wąskie jak kazali. No i okazały się za wąskie... Może gdyby szew bardziej się rozciągał?... Nie wiem. Odcięłam i mam teraz takie proste. Trudno się mówi. Nie miałam już siły na kombinacje, żeby te makiety dorabiać. No przecież tez tak może być, następnym razem się uda CAŁKIEM! ;)
A no i darowałam sobie pasek. I tak nie pomógłby na talię osy, więc szkoda prądu ;)

wtorek, 28 października 2014

Same czapki ;)

Akcja „wykonczanie”  porządnie uprzątnęła moje zasoby włóczkowe. Powstało 41 czapek :) Jestem z siebie TAAAAKA dumna! Że też w ogóle mi się chciało ;)


To jest mój faworyt – z resztek jakiegoś moheru i padisaha.


Fantastycznie ścieg się ułożył i zapragnęłam mieć taki sweter. Tylko, żeby łańcuszki układały się pionowo. No i tu jest problem, bo nie zrobisz sobie swetra na okrętkę, chyba że razem z jakimiś dziwnymi gaciami ;)


Ale jak chodzi o wykonanie czapki dla męża na zimę, to już nie takie proste … Bo jak chcesz zrobić niby dobrze, to korzystasz ze wzoru. A ja+wzór=tragedia ;) Siadłam do wzoru na myboshi z któregoś numeru Mollie. Nie wyszło, prułam. I trzeba było spruć do zera, zdecydowanie lepiej robi mi się na ślimaczka, robienie rzędami powoduje powstawanie głupiego przedziałka :/ Dobrze, że mąż ma krzywą głowę, to jakoś pasuje ;)


Na zakończenie wszyłam gotową metkę na przedziałku – od mini czapeczki dla Sssaka nr 2 – jego by drapało, starego niekoniecznie ;)



Tak więc to jest teraz łoryginalna czopka mejd in Korea ;) Wypruwanie i kolekcjonowanie metek ma czasami swoje zalety ;) Oczywiście maż bunt wszczął, bo on nie chce takiej gwiazdki, no ale co on ma do gadania? Przecież nie zna się na wizjach artystycznych autora ;)

niedziela, 12 października 2014

Zwierzaki trzy

Do wygrzebania się z drewnianych tematów trochę jeszcze zostało… No ale co zrobić, jak czas na malowanie jest nocą, a córka przeprowadzona została do swojego pokoju, czyli kiedyś mojego ;) No i nie da rady. Bo moje rzeczy jeszcze się nie przeprowadziły i nie chce mi się tego wszystkiego w kółko nosić… No ale kiedyś się skończy, nie ma co się łamać :)
Tym razem udało mi się skończyć 3 sztuki.








Dzik i konik mają ok. 13 cm wysokości. Lisek dorósł tylko do 9-ciu, ale za to nadrabia długością – 31 ;) O ile na dzika jeszcze wizję jakąś miałam, to przy koniu wydaje się już uboga – no fakt, ale w sumie taki minimalizm też nie jest zły ;) Lisek za to wzorków nie ma, bo jest pokryty złotą folią i tu nie ma już co wydziwiać.


Całkiem ciekawa się faktura zrobiła, taka dość wyboista i to na pewno nie jest prawidłowo, ale zostało przeprowadzone w ramach eksperymentu ;)

środa, 1 października 2014

Mój pierwszy raz

Nie można było zacząć od łatwego. Od tylko dwóch kolorów, prostych szlaczków, trza było od razu skomplikowane... No bo co to dla mnie?! :D Efekt fajny, ale robię drugie podejście, bo musi być idealnie, a z kłębuszków dużo nie zeszło...


Wzór na liska wzięłam stąd.
Trochę mi się nitki za mocno pościągały, na początku nie wiedziałam jak się nitkę podwiesza - robiły się dziurki i niepotrzebnie dziwnie motałam. Bo ja przeważnie robię jak-mi-się-wydaje i przeważnie wychodzi, wiec dlaczego coś czytać? Ale zaraz przeszukam internet - no bo musi być idealnie :) I jeszcze musi być i komin, i dach, i rękawiczki, i szalik, i gacie z klapą ;)