W życiu bym się po sobie tego nie spodziewała... W przypływach
chwilowej słabości pozwalałam sobie co najwyżej na jakiś mały kwadracik 10x10
cm, ale nigdy więcej. A tu proszę... Pełnowymiarowo, z zakupem dodatkowego
sprzętu i postanowieniem uzupełnienia go do poziomu „pełni szczęścia” oraz
zdobycia niezbędnej wiedzy ;)
Wzięłam się za robienie na drutach! Ha. I to do tego
stopnia, że wyciągnęłam sweter, który robię dla męża od jakiś 6 lat :D I chyba
tym razem go skończę... W nagrodę nie ma to tamto – będzie musiał mi kupić
przynajmniej pół kilo jakiś nitek, bo marzy mi się coś takiego:)
W sumie do następnej wypłaty powinnam się wyrobić... :>
***
Getry, o których pisałam jakiś czas temu są skończone. Co
prawda później niż powinny, bo moje rzeczy mają taką magiczną właściwość, że
jak znikną z pola widzenia, to o nich zapominam. Getry się schowały w nowym
koszyku na grzyby, przeznaczonym nie na grzyby. Cudownie się odnalazły w
piątek, ale jakoś nadal niedomagam przeziębieniowo i sesji zdjęciowej nie
doczekały. A mam wizję artystyczną, gdzie sesja ma się odbyć, więc to musi
poczekać:) W sobotę też szczęśliwie po ponad roku dziubania ukończyłam taki tam
kapturek na wzór średniowiecznych. Niestety moja wiedza o drutach ogranicza się
do oczka prawego i lewego, względnie „zrób prosty warkocz”, w efekcie czego
brzeg zawija się uparcie nawet po obszydełkowaniu brzegu... Muszę zrobić
muszelki, albo krokodylka i może będzie dobrze... Do tego sesja będzie jak
będzie ;) Znaczy jak zlikwiduje wywinięcia...
***
A na koniec wynik dzisiejszych poszukiwań w necie w trakcie
pracy... No bo mi się mózg lasuje od siedzenia w biurze! Moja odporność na
biuro to max. 4 h, a potem MUSZĘ w teren. To już zboczenie ;) Ale spoko – nie
nadużywam sprzętu biurowego do działań prywatnych... Za uczciwy człowiek
jestem, za bardzo wierze w karmę... ;)
TADAAAAM! Ośmiornica :D
Tak fienc postanawiam, że drutowania się nauczę, bo też chcę
takie robić:) Na szydełku już umiem i to bez wzoru, czym kiedyś zadziwiłam
liczne grono rękodzielniczek... (dziiiiwneeee... Rękodzielnik powinien umieć
bez wzoru, przynamniej w przybliżonej formie... :), a wiadomo, że kolejna nawet
w chwili obecnej niepotrzebna wiedza zawsze się przyda! Wychodzę z założenia,
że warto inwestować tylko w to co zabiorę ze sobą do grobu, czyli MÓZG i mam
nadzieję, że jednak nie będzie zombieapokalipsy ;) Szkoda by było tych moich
dodatkowych fałdek dla bezmózgów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz