wtorek, 29 kwietnia 2014

Św. Gertruda z Nijvel

Szło mi strasznie powoli. Oj strasznie... Niektóre rzeczy po prostu nie idą, nie wiem czemu. Projekt sam w sobie mi się spodobał, ale... Może świętej się nie spodobał ;)


Wysłałam zdjęcie do zaakceptowania i na szczęście się podoba. Ufff... Bo na pierwszego maja nie zdążyłabym z drugą choćbym na rzęsach stanęła...
Namalowałam ją na desce z serii "nie-do-końca-szlifowane", czyli moja ulubiona :) Trochę za późno pomyślałam, że właścicielce nie musi się to podobać tak jak mi... No trudno... 


Zobaczymy w czwartek :)
A relacja z czwartkowej nauki będzie tu :) No chyba, że nie będzie... ;)

środa, 16 kwietnia 2014

Bezrękawnik dla robala :)

Moja mama na swoją wnuczkę mówi „robalu mój ty kochany” :) I tak mi się skojarzyło na bezrękawnik… ;)



Polar miał być na miśki, ale jak ma się lepszy pomysł, to miśki mogą poczekać ;)



Pomyliło mi się z guzikami, ale oczywiście nikt nie wie o co chodzi ;)



Motylki na ramionach trochę za duże, ale się śmieję, że jeszcze w nim może do przedszkola pójdzie to nie będą takie „za duże” ;)

Moja maszyna poległa na „automatycznych dziurkach”. Jestem wkurzona na maxa, bo półautomatu nie ma. I co? Łucznika do problematycznych rzeczy będę wyciągać? Chyba, że ja taka niekumata jestem i nie umiem… Przy okazji nie wiedziałam, że TAK się NIE przewraca na prawą stronę i było prucie... Ależ się zdenerwowałam...

Mandylion

Jestem klientem typu zielonego. Czyli najlepszy i najwierniejszy klient ;) Co też ma swoje wady, bo jak się do danego produktu przyzwyczaję, to kiedy kończy się jego produkcja popadam w czarną rozpacz. Tak np. było z perfumami adidasa Fresh Vibes i Pumą Woman (gdyby ktoś miał skitrane resztki, to ja bardzo chętnie ;) Tak więc, kiedy zaczęła mi się zbliżać ku końcowi tubka farbki z kompletu odczułam lekki niepokój. Bo ich na sztuki nie ma, a ja nie mam zamiaru popełnić drugi raz tego samego błędu i gotowy komplet kupować. Pani w sklepie znalazła mi farbę o tej samej nazwie, ale kolor bardzo inny. Na początku byłam sceptyczna, ale w praktyce okazało się to wielce słuszne :) Bo moja „raw siena” firmy Phoenix była dość zimnym odcieniem, a ta z Polycolor’a jest ciepła i bardzo sympatyczna. Za nic jej już nie zmienię – mówiłam, zielony ;)
Wymyśliłam sobie, że robię kolejną obrazkową kolekcję – ściany nigdy nie są na tyle zapchane, żeby czegoś jeszcze na nich nie upchnąć ;) Nie mam jeszcze do końca sprecyzowanych świętych, którzy  w kolekcji się znajdą i czy to będą ściśle ikony w stylu,  czy wariację na temat. Mój święty Józef raczej w grupę ikon się nie zalicza ;)
Pierwszy raz usiadłam do Mandylionu. Jakoś niespecjalnie mnie interesował. Ale jak usiadłam…  Proste i piękne :) W moim wykonaniu ikona wygląda tak…



Wszyscy co już ikonę widzieli i to co wcześniej malowałam, stwierdzili że jest najładniejsza :)


Zastosowałam moje ulubione „wykończenie” na chuście. No ulubione nie licząc tego z frędzelkami ;)



Widzę, że nie do końca jest idealna, mam problemy z kreską od pędzla, ale nie jest źle.
Teraz mam na tapecie świętą Gertrudę z Nijvel – patronkę kotów, w zamian za naukę w majówkę i Jezusa Pantokratora – dla rodziców koleżanki. Może Gertrudę dla siebie też namaluję? Nie wiem jeszcze… Mam już MB Eleusa, św. Józefa i św. Annę… Nie mam jakoś specjalnie ulubionych świętych… Trza pomyśleć  :)


niedziela, 13 kwietnia 2014

Kolejny jarmark i...

Mój mąż powiedział, że więcej nie jedzie ;) Wystał się bidulek, nie sam bo w towarzystwie miłych dziewczyn, ale chyba jakoś klimaty jarmarkowe mu nie służą ;) Z resztą ja też już od dłuższego czasu powtarzam, że koniec z hurtową produkcją, tamto to to była wtopa i niepotrzebne marnowanie czasu. Trzeba było robić co się lubi, a nie coś co można sprzedać. Po kosztach... Żeby tylko miejsce w piwnicy się zwolniło... Z resztą zaraz kończy mi się urlop rodzicielski, nowego potomka ni widu ni słychu, więc nie ma co liczyć na jakikolwiek czas wolny, w miarę spokojne wieczory, czy coś takiego. Znając moją pracę od kilku lat, można się jedynie spodziewać depresji, nerwicy, chronicznego zmęczenia i w ogóle odinstalowania życia... Tak więc spodziewam się raczej zawieszenia działalności rękodzielniczej w jakiejkolwiek formie, że o takiej sprzedażowej nie wspomnę. Przynajmniej do czasu oswojenia się z szokiem dla organizmu ;) Dorośnięciem dziecięcia, przejściem na emeryturę... Łotewer... Koszmary już zaczynają mi się śnić - fajno jest...
No ale wracając do Jarmarku w Gryfinie - nie było źle, piwnica poluzuje się niewiele, ale lepsze nic niż wcale ;) Że mój mąż mistrzem obiektywu nie jest, to będzie tylko takie zdjęcie...


I podziękowania :)


Ze trzecie czy czwarte w życiu, chyba sobie założę specjalna teczkę ;)

piątek, 11 kwietnia 2014

Malinowo

Potwierdza się moja zasada, żeby z czerwonego i pochodnych nie szyć... Patrzenie za długo wzmaga agresję ;) I nie da się temu dobrego zdjęcia zrobić. Przynajmniej nie moim aparatem.
Oto mój polarowy kocyk :)


Zapięcia na zatrzaski - nienawidzę tego cholerstwa! Ile mi się nitki nazrywa, grrrr...


Ozdobne guziki mają ze 30 lat. Może trochę mniej, ale pamiętam je od zawsze ze słoika mamy :)


Właścicielka chyba zadowolona :)


Wykrój pochodzi z Burdy dla dzieci 1/2013. Znaczy jego większość ;) W oryginale miał kołnierzyk, ja wolałam doszyć mu kaptur. Pochodzi on z innego numeru Burdy od jakiejś bluzy, ale nie wiem którego ;)

Miśki

Dostałam oto takie zdjęcia:



Same zdjęcia, źródła nie będzie...
W moim wykonaniu wyglądają tak:



Na właściciela trzeba jeszcze troszkę potrzeba poczekać - siedzi sobie wygodnie w brzuszku mamy :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

Ogłoszenia parafialne ze Szczecina :)

Ogłoszenie parafialne 1

W imieniu Szkoły Jogi Anada i Surya Joga zapraszam na zajęcia jogi dla Mam z dziećmi 1-2 lat.


Przetestowane, jest super! :) Będziemy mieć zajęcia 2x w tygodniu w baaaardzo promocyjne cenie :D

Ogłoszenie parafialne 2

W imieniu Szczecin Szyje zapraszam do wzięcia udziału w super akcji Wspieram.To. Szczegóły poczytać, zamiast 1 piwo za dużo kupować wydać na super cel! :) No i można dostać fajne rzeczy za ofiarowane pieniążki.


Ogłoszenie parafialne 3

W imieniu Akademii Szycia zapraszam na zajęcia szycia dla początkujących w Cafe Mimi. Nie bać się maszyny i się zapisywać :)



Za uwagę dziękuję ;)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Malinowy kapturek

Standardowo nie czytam instrukcji obsługi. Bo Burda ma je durne! Sama se pokombinuje i jakoś wyjdzie... Szyję płaszczyk dla M. Tak się rozszalałam dzisiaj z tym szyciem, że został na koniec i nie skończyłam... A w sumie był najważniejszy, bo muszę na Święta się wyrobić. No chyba, że żar się z nieba poleje... Oj nie lubię...
Babcia kupiła kocyk polarowy, bo jej się kolor tak spodobał, że "nie wiem co ty z tego M. uszyjesz, ale coś uszyj". Nooo jak już rodzina każe to trzeba ;) Na razie mam najgotowiejszy kaptur i rękawy.


Wykrój jest oczywiście modyfikowany, bo nie byłabym sobą, żeby czegoś nie zmienić ;) Jak skończę to wszystko opowiem ;) 
A tu moja zupka niciana :) Całą miskę dzisiaj nazbierałam!


Mąż nie chciał jeść :( Coś jeszcze dzisiaj uszyłam, ale to niespodzianka :> Na piątek :)

Bo zemsta musi być słodka i różowa ;)

Już nie wiem za co miałam się na mężu zemścić, ale miałam :) A nie ma to jak zastrzelić go czymś różowym :> Niech ma za te wszystkie różowe ciuszki co M. kupił ;)
Ponoć chemia użyta do produkcji tkanin zmywa się gdzieś koło 15 prania. Kupiłam wielce ściuchrane koszulki, więc majty powinny być zdrowe ;)


Co ja się nakombinowałam, żeby z tego gacie wyciąć... Jeśli ktoś chce szyć gacie z koszulek niech zapamięta - koszulka jak największa! Lepiej żeby co zostało, niż sztukować...


Jeszcze mi się tak ciulowo gumka wszyła - maszyna ja gdzieś podłapała :( I się nie przesuwa. Ale mojemu mężowi wcale to nie przeszkadza ;)


Za karę ma diamenty i blaszki, ptaszka i takie tam inne :>


Młahaha ;) A teraz już całkiem normalnie, nie mściwie ;) Ale też z kwiatkami :D


Wyszły idealnie!


Tylko, że rozmiar za mały :D 


Bo koszulka mało rozciągliwa :(


Tak więc gdyby ktoś miał tyłeczek tak w granicach ok. 60 cm w pasie, to ja je chętnie sprezentuję ;)

Mam lepszy fartuch niż Cleo spódniczkę ;)

Nienawidzę fartuchów. Jakoś wygodniej mi zmienić ochlapaną czymś bluzkę, niż zakładać to badziewie. Ale maż mnie gnębił, to w końcu uszyłam :)  Może nie zauważy, że dalej nie używam ;)
Materiał to jakowaś chyba bawełna, którą dostałam od Julii. Leżało, ale nie miałam specjalnego pomysłu na nią, tyle, że na pewno przyda się ;) Podobają mi się inne fartuchy, ale... Trza by materiał specjalnie kupić, spędzić nad szyciem cały dzień, no to odwaliłam najprościej jak się da ;) Taaaadaaaam ;)
 

Szkoda, że brzegi fabryczne były gdzieniegdzie pocięte - są super. Gdzieś tam kawałkami prześwitują :)


W fartuszku tradycyjnie wg mnie musi być koronka, więc jest - taki jakiś koziołkowaty wzór :)


Niespecjalnie mi się podobała, ale na fartuchu wygląda znośnie :) Generalnie nie przykładałam się do niego, paski wszyłam wielce artystycznie...


Ale żadnych większych błędów nie popełniłam :) Szwy w miarę równe, a że koncepcja nie do końca przemyślana... No cóż :) 

Obiecuję, że następnym razem się poprawie, bo Paulina wrzuciła fajowy patent na fartuch z ręcznikiem - u mnie zamiast górnej falbanki mógłby być :> Bo nie ma to jak łapy o siebie wytrzeć ;)

50% sukcesu ;)

Jutro świętujemy pierwsze urodziny Szczecin Szyje :) Wielu aspiruje do bycia założycielami grupy i coś w tym jest - dużo nas było na pierwszym spotkaniu :) Ja się czuję mało jako współzałożycielka. Raczej jako szara eminencja o której wie bardzo niewielu ;) Bo ja na to pomysłu nie miałam wcale, zmotywowałam innych, żeby zadziałali w kwestii męskich wykrojów w Burdzie, bo większy autorytet mieli (szacun Jula, szacun Marchewkowa :), a Szczecin Szyje to taki jakby wypadek przy pracy? :D Ale jaki cudny wypadek... Zarazą rozłażący się po całym kraju ;)


Na tę okoliczność jest wywiad ze mną na naszym blogu :) Czyli spełnia się 50% mojego od zawsze marzenia pt.: być sławną i bogatą! :) Do bogactwa brakuje mi 25 lat kredytu na mieszkanie i 5 lat kredytu na samochód, ale czymże to jest wobec wieczności!? ;)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Ja nie wierzę...


Wstyd i sromota! Wiecie, że nie zrobiłam ani jednego zdjęcia? Pierwszy raz w życiu chyba! :D

W ten weekend oddelegowałam Męża do sprzedaży moich wytworów na Śniadaniu przy Błoniach z dziewczynami z Szczecin Szyje. Stwierdziłam, że ma mniejsze szanse na znalezienie wśród nich kochanki, niż na nieumyślne uszkodzenie dziecka w tak długim czasie pilnowania bez wsparcia ;)
I pierwszy raz w życiu nie na imprezie średniowiecznej, sprzedała się więcej niż 1 rzecz! :D 

zdjęcie Julki :)

Dziękuję ogromnie wszystkim Kupującym, gotówka leży schowana w kopercie, brakuje jeszcze duuużo, ale będę o Was zawsze ciepło myślała, kiedy będę przytulać mojego manekina krawieckiego ;) (o ile jakiejś dziury budżetowej wcześniej nimi nie zapcham ;)
Mąż szanowny mówi, że za tydzień jedzie do Gryfina na jarmark przy Placu Barnima. Gdyby ktoś miał  jeszcze ochotę na zające wielkanocne, skarpeciaki, albo torbę - zapraszam serdecznie :)

Relacja ze śniadania TUTAJ :)