W końcu poszliśmy na sesję zdjęciową :) Oczywiście bez
światła, wczoraj słońce świeciło cały dzień więc wyssało tygodniową normę, ale
nic to! Deszczu nie ma co się bać;) A oto moje super ciepłe i gryzące getry:)
Dobrze, że łydki mam chude, ale w sumie takie wielkie też
nie wyglądają źle ;) A to moja czapa – Himalaya Padisah – strasznie się robi, ale
efekt zarypiasty :) Na rękawiczki kłębek już czeka...
Niestety za późno się dowiedziałam o tym, że moje prawe
oczko nie jest prawym i nieco się skręciła – mam troszkę problemy ze
zorientowaniem pomponów równo na boki ;)
Za to mężowa czapa wyszła prawie dobrze:) Uszka mu tylko
trochę odstają, ale to jest do opadnięcia ;)
Stwierdził, że wygląda jak Jakub Wędrowycz tylko mu walonek
brakuje :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz