Nie do końca są może zgodne ze sztuką. Bo nie maluję temperą
tylko akrylem.
Ale są na desce dębowej – ciężkie, grube i milusie :)
Kocham deski dębowe – zwłaszcza kiedy można zostawić je
prawie w nienaruszonej formie.
Wklejam zaległości – malowałam je jakoś od wiosny, a teraz
maluję kolejne 3.
Generalnie ikony się pisze, ale nie wiem, czy to co robię
można pisaniem nazwać... Marzy mi się profesjonalne szkolenie, ale... Nie ma co
liczyć na po pierwsze - Szczecin, po drugie – fundusze... Zbieram wiedzę z internetu,
książki kupuję, ale co innego uczyć się pod okiem mistrza...
Bądź co bądź uwielbiam je robić – uspokaja mnie to. Zawsze
wyjdzie coś nie tak jak chciałam, ale kiedy już jest koniec, kiedy podpiszę
ikonę – jestem prawie że zachwycona:) Wiem, że do ideału daleko im brakuje... Ale mają coś magicznego w sobie... I cudnie wyglądają na ścianie ;) Jak kiedyś będę miała dom to gdzieś wielki kawał ściany będzie nimi zawieszony...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz