Szczerze? Artystka ze mnie żadna :) I żadnej szkoły w tym
kierunku nie mam – ot tyle co sama wykombinuję ;)
Kupiłam preparat od decoupage do robienia spękań i dupa –
nijak nie idzie. Boję się, że zanim coś wyjdzie zużyję całą buteleczkę :D
Mikołaj przyniósł materiały do profesjonalnego pisania ikon i... Połowy boję
się użyć, a druga wykorzystana w sposób niezgodny z przeznaczeniem ;) Ech,
szkoda gadać...
No i czasem zdarzy mi się ulec namową Męża, żeby coś
popełnić. Poprosił o obrazek swojego boga – Peruna.
Mąż swoją wizję miał i tak mu namalowałam – ponoć atrybutem
jest bodajże młot, a wymyślił włócznię – mi nie przeszkadza, z bogami
słowiańskimi wielce zaprzyjaźniona nie jestem, nie robi mi to różnicy. No
nic... Wyszedł tak trochę jak kolorowanka – cieniować dobrze nie umiem, pędzel
trzymam jak ołówek i inaczej nie idzie ;) Gdzieś na szafie jest jeszcze jedno
podobrazie – takie 50x60. Trochę boję się za nie zabrać, ale już wiem co
będzie, chyba ze trzeci raz zmienię zdanie ;) Tylko farby by trzeba było jechać
kupić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz