Jestem Panną i to co się mi w domu zadziało zaczyna być dla mnie horrorem jakimś... Od jakiegoś czasu otwieranie szaf to jest taki wyścig z czasem - zdążę to włożyć, a małe potwory nie zdążą nic wyjąć? No i narobiło się syfu... Tak, że nawet nie ma gdzie czegoś na chwilkę położyć, a w swetrach jest nie tylko wiertarka jak u Niebieskiego Grocholi ;)
Staram się powoli chaos ten opanować, bo mi strasznie źle. Bolało, kiedy spadła półka w szafie... Nie fizycznie. Psychicznie, że nawet nie ma jak tego ogarnąć... Ale od czego ma się zachomikowane kartony i koronkę? I znienawidzony różowy akryl... :)
Bałam się przez chwilę, że może stanie się ulubiony jak turkusowy, ale na szczęście nie. To nie ten odcień ;) Ale kartony wyglądają nieźle.
Popełniłam jeszcze srebrny.
Udało mi się upchnąć cały malarski majdan. Nooo prawie cały ;) Częściowo chaos opanowany. Jestem z siebie dumna :) Została jeszcze jedna półka w tragicznym stanie - jak to ogarnę, to reszta już z górki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz