wtorek, 12 listopada 2013

Gdyby Mattel wiedziałby co to STEAM... (vol. 3)

Więcej części nie będzie :) No chyba, że... W planach mam jeszcze pare udoskonaleń, ale to może kiedyś, jak mi się będzie chciało... Chwilowo nie mam możliwość pozyskania zębatek, bo najmniejszy śrubokręt w domu okazał się za wielki do rozkręcenia zegarka... Ja nie wiem jak się to za dziecięcych czasów robiło, że nie miało się wcale śrubokręta, a zębatki były takie piękne, diamenciki tak różowe.. ;)

Chłop ten nie miał imienia od początku i wyglądał pedziowato. I chciałam go sprzedać...


Chłop ten dalej nie ma imienia, fryzurę dalej ma kiepskawą, a butów chyba się nie dorobi ;) Ale za to ciuchy - nieco lepiej :)


Zakup pudełeczka koraliczków - miedź, złoto, srebro - to najlepsza inwestycja koralikowa wszechczasów. A były jakoś tak droższe od tych zwykłych i nie byłam przekonana... Boskie guziki :>


Bransoletki są wynikiem upcyclingu (?) długopisów - zdjęłam wszelkie możliwe kółeczka jakie były w zasięgu ręki. Z długopisów reklamowych, ale cicho... Przecież działały ;)


A dziurki na plecach to moja duma :) Na początku miało ich nie być, ale jak już panna skrzydlata została ze skrzydłami, to czemu i nie chłopięcie? :)


Szczerze? Jak wpisałam w boga gugle "monster high steampunk", to mało z krzesła nie spadłam... Ale co tam. Ja na początku miniaturowej drogi szyciowej jestem i obiecuję że się poprawię ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz