czwartek, 18 października 2012

Sztraśnie drogo, panocku...


Stwierdzam, że człowiek się starzeje... I to bardzo... Bo kiedy zaczyna się przeliczać bochenki chleba jako cenę swoich marzeń... Albo raczej może świadczy to o bardzo chorym układzie panującym w naszym kraju.
Za cenę kilku porządnych obiadów mąż zakupił dzisiaj bilety na mój najukochańszy zespół :)


Do tej pory zaliczyłam prawie wszystkie koncerty u nas w mieście, teraz wychodzi, że zaliczę może co 3-ci rok...
Jak to jest, że w Niemczech ludzie potrafią i stać ich na to, żeby chodzić na koncerty w ciemno – bo po prostu ufają swojemu ulubionemu klubowi. A u nas człowiek chodzi na starannie wyselekcjonowane imprezy i to rzadko. Zdecydowanie za rzadko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz