Mała zgadywanka. Kiedy zaczełam pisać tego posta?
.
.
.
.
W sierpniu 2014 roku :) Potem pewnie ciążowy brzuch przeważył nad całością i temat odpuściłam, ale złapałam znowu fazę na kończenie zaczętych tematów i będzie szczęśliwy finał ;) Co prawda Ssak nr 2 już się łapie na książeczki dla dzieci z latami, a nie miesiącami, ale co tam... ;)
Wracając do pytania z tematu - niekoniecznie, ale… ;)
.
.
.
.
W sierpniu 2014 roku :) Potem pewnie ciążowy brzuch przeważył nad całością i temat odpuściłam, ale złapałam znowu fazę na kończenie zaczętych tematów i będzie szczęśliwy finał ;) Co prawda Ssak nr 2 już się łapie na książeczki dla dzieci z latami, a nie miesiącami, ale co tam... ;)
Wracając do pytania z tematu - niekoniecznie, ale… ;)
Do wykonania kontrastowej książeczki dla małego ssaka
potrzeba:
- tektura - taka duuuuża kosztuje do 5 zł (mam 1 i 2 mm, dla
hardkorów może być 5 mm;) przynajmniej w
moim sklepie plastycznym.
- czarno-białe wydruki - wcale dużo tuszu nie zżarło, gorzej
jakbym sobie zdjęcia wymyśliła ;)
- folia samoprzylepna - cena bandycka, bo 3,50 za arkusz
lekko większy niż A4 (Oracal Print Vinyl pernament). No ale jest to opcja – dla
tych co nie szkoda im rozmiękczenia książeczki w buzi ssaka -całkiem zbędna ;) Tudzież ochrona przed zabójczymi pisakami ssaka starszego - przecież to idealna kolorowanka :D
- klej, nożyczki
Roboty tyle: wydrukować obrazki, pociąć tekturkę, ponaklejać
obrazki, ponaklejać folię i gotowe :)
Tutaj są obrazki do pobrania:
Ten link czekał w zakładkach pare lat na właściwe użycie,
jeszcze chyba nawet dzieci były tylko w mglistych planach ;)
Podsumowanie nr 1, czyli jakby przedstawiła to idealna mama
prosto z reklam TV
Fantastyczna zabawa! Te obrazki były warte całego trudu –
książeczka nie do kupienia w żadnym sklepie :) Ssak nr 1 już w nich zakochany,
ssak nr 2 zakocha się od pierwszego zobaczenia, bo przecież czyta się dziecku
od urodzenia! (Pamiętacie? Post pisany ponad rok temu ;)
Podsumowania nr 2, czyli jak ja to widzę w stanie zerowego
wytwarzania endorfin
Tą "przepiękną" okładkę sama narysowałam podglądając na oryginalne obrazki. Nie przemyślałam sprawy i wyszło powiedzmy bardzo średnio...
Grzbiety okleiłam tkaniną pochodzącą ze starej sukienki, klejem wcale nie introligatorskim. Przedstawiam Państwu mój klej numer jeden na świecie do wszystkiego!
Zaprzyjaźniliśmy się w czasach kiedy jeszcze skręcaliśmy nasze pierwsze meble. Właściwie to chyba niekoniecznie z tym numerkiem, ale ta seria. Potem odkryłam, że można nim przykleić papier, kamień, się do czegoś, koraliki, szmatki, kapcie, tekturki i co tam sobie wymyślicie. Cena i ilość jest powalająca w stosunku do Magic'a czy innych takich klejów, a śmierdzi tak samo. Akurat ten jest półprzezroczysty, ale tak to jest jak się chłopa na zakupy wypuści, ale spoko, znajdą się rzeczy do przyklejenia :)
Ufff... W koncu można publikować... 500 x edytowany... ;) Super mieć kolejną rzecz z głowy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz