czwartek, 10 września 2015

Wpadła gruszka do fartuszka

A właściwie do przedszkola ;) Ssak nr 1 poszedł właśnie do owego przybytku. Pierwsze dwa dni były pełne ekscytacji i iść chciała, potem jej przeszło. Płacz i zgrzytanie zębów... Mama musiała coś wymyślić. I jakoś za długo nawet nie musiałam myśleć ;)
Szczęście mamy, że nie trafił nam się jakiś bardzo skomplikowany znaczek w przedszkolu jak traktor, korona czy żabsko. Grucha jest miła i przyjemna ;)


Gruszka magiczna jest zastępcą mamy i jak się mi dziecko stęskni, to ma ją przytulać, gruszka mamie wszystko opowie i takie inne bajki...


No i zadziałało, bo po pierwszym dniu z gruszką pani powiedziała, że już było super :)

Ale wiecie jaki to stres szyć, kiedy jedno pacholę jest w stanie podłożyć rękę pod igłę, a drugie nie umiejąc chodzić, mało się z łóżka mocami nadnaturalnymi prawie wydostaje? Masakra... A czeka mnie szycie zasłonek, obrusa i poduszek... Będzie wesoło... ;)

1 komentarz: