poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozmowy petenta z Dużym Gościem...

R  O  Z  G  O  R  Y  C  Z  E  N  I  E

Tak. To uczucie, do którego się chyba przyzwyczaję na stałe. Cóż… Niektórzy niestety tak mają, że z czasem cała słodycz znika z ich życia i pozostaje owa gorycz. Pominąwszy życie prywatne, bo nie o tym ten blog, mogę z ręką na sercu powiedzieć, że tematy okołoszyciowe, to jeden wielki zawód…
Kiedy kupowałam moją Husqvarnę E20 wszystko było ładnie, pięknie. Kontakt z firmą genialny, ekspresowy, wysyłają maila i jeszcze dzwonią. Kiedy zrozumiałam problem z maszyną również napisałam maila. Bo dzięki dziecku nie mam czasu załatwiać takich rzeczy w dzień. Maile dają mi komfort, że uzewnętrzniam problem nocą, a odbiorca załatwi go w najbliższym możliwym czasie. Odpowiedź poranna ekspresowa, ale piątek, więc załatwmy to w poniedziałek. Standard. Zawsze zaczynam przed łikendem…
Czego się dowiedziałam od serwisu? Że mam trzpień na nitkę w poziomie. A to bardzo ciekawe…


Poza tym mam bardzo dobry sprzęt i tam nie ma prawa nic się popsuć, mam sobie pokombinować. Tylko że niby co mam pokombinować? Jestem wariatką, wymyślam, zawracam dupę, nie umiem szyć? Pruć to nie umiem, pocięłam materiał nowej bluzki, nienawidzę prujek. Ale na tyle szycia to chyba wiem, że umiem. A może nie wiem, że nie umiem? Wariaci przecież tak mają…
Ręce mi opadły. Chociażby pan serwisant powiedział, żeby oddać na płatny serwis, żebym wyleczyła swoje urojenia. To nie… Nie należę do idiotek, które po pierwszym problemie szukają ratunku. Sama sobie radzę i czytam instrukcje...
Sytuacja jak z reklamacją w CCC – w butach nie da się chodzić, bo jakaś ciulowa kratka na pięcie się wgniotła? Źle używasz butów, wymień sobie wkładkę. Jak się pytam? Wiosenne buty nie mają zapasu na dodatkową wkładkę, a oryginalna skórzana wszyta… Albo jeszcze lepszy przykład – ubezpieczenie w NFZ. Cała rodzina ubezpieczona, a chodzimy przeważnie prywatnie. Nawet u dentysty do plomby dopłacamy, bo przecie se srebrnej nie wrzucę…
Nienawidzę rozmawiać z „fachowcami”… To tak jak w castoramie – jak powiem mężowi, czego potrzebuję, a on zapyta „fachowca” to rzecz się zawsze znajdzie. Jak ja sama pytam „fachowca” to patrzy się na mnie jak na debilkę… No tak. Kobiety mają swoje HORMONY (ostatnio „uwielbiam” to słowo), napięcie przedmiesiączkowe, focha i tysiąc innych. Wymyślają głupoty, a biedni, porządni faceci muszą takich bzdur słuchać… Już się nie dziwię mojej mamie, że przez tych pare lat więcej co ode mnie żyje zdążyła ich serdecznie nienawidzić…
Dobra, wracając do brzegu - se babo chciałaś polepszyć jakość pracy to masz… Zbieraj kasę na przegląd płatny, prywatnie, bo od firmy pomocy nie dostaniesz… Z resztą czym ja się jarałam? To było do przewidzenia od razu... Ktoś ci pomoże w dzisiejszym świecie za darmo? Zwłaszcza Duży Gość? Skoczyć mu możesz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz