Zakochałam się ostatnio w cotton balls'ach. Ale, że kasy w domu nigdy za wiele to chwilowo muszę się obejść smakiem... Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, włączyło mi się kreatywne myślenie ;)
Patyk lipowy, który kurzył się od kilku lat a to za szafą, a to w piwnicy i światełka choinkowe, które przez jeszcze jakiś czas nie będą w użyciu - nie mam ochoty pilnować choinki, albo stawiać dla niej klatki i to nie bynajmniej przez psotnego kota ;)
Nie włączone to taki trochę potworek... Cóż może być atrakcyjnego w patyku i fuuuu zielonym kablu?
Ale jak się lekko ściemni...
A potem jeszcze bardziej... ;) Milutko się w domu robi, taka nora jak to znajomy mówił, ale przytulna ;)
Zdecydowanie lepsza byłaby nieokorowana brzoza, ale nie ma co wybrzydzać...
Uwielbiam białe lampki i wszelkiego rodzaju światełka - muszę tylko zawsze mężowi tłumaczyć różnicę między nimi a jedną wielką lampą (chyba nie rozumie co to znaczy przytulnie) ;)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł Gniewka! Nastrojowo :)
OdpowiedzUsuń