poniedziałek, 16 listopada 2015

Jak się nie ma co się lubi...

Zakochałam się ostatnio w cotton balls'ach. Ale, że kasy w domu nigdy za wiele to chwilowo muszę się obejść smakiem... Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, włączyło mi się kreatywne myślenie ;)
Patyk lipowy, który kurzył się od kilku lat a to za szafą, a to w piwnicy i światełka choinkowe, które przez jeszcze jakiś czas nie będą w użyciu - nie mam ochoty pilnować choinki, albo stawiać dla niej klatki i to nie bynajmniej przez psotnego kota ;)


Nie włączone to taki trochę potworek... Cóż może być atrakcyjnego w patyku i fuuuu zielonym kablu?


Ale jak się lekko ściemni...


A potem jeszcze bardziej... ;) Milutko się w domu robi, taka nora jak to znajomy mówił, ale przytulna ;)
Zdecydowanie lepsza byłaby nieokorowana brzoza, ale nie ma co wybrzydzać...

2 komentarze:

  1. Uwielbiam białe lampki i wszelkiego rodzaju światełka - muszę tylko zawsze mężowi tłumaczyć różnicę między nimi a jedną wielką lampą (chyba nie rozumie co to znaczy przytulnie) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super pomysł Gniewka! Nastrojowo :)

    OdpowiedzUsuń