Mój kochany Ssak nr 1 już kiedyś wyrażał zapotrzebowanie na chustę. Jak mama nosi dzidzię, to i ona chciała. Za ów sprzęt robiła pierwsza z brzegu apaszka i nic to, że nie po fachowemu zawiązana ;) Ostatnio przy wyjściu na spacer, na który koniecznie trza było bobaska wziąć, nieopatrznie wypowiedziałam, że mama nosidełko musiałaby uszyć, czym spowodowałam histerię, bo owo nosidełko powinno cudownym sposobem być na JUŻ ;) No i mama chcąc nie chcąc późne popołudnie spędziła na szyciu. To było ekstremalne zadanie, bo ciągłe powtarzanie nie ruszaj, zostaw, uważaj, nie ciągnij, wykończyło mnie bardziej niż bieg w maratonie ;) Tak więc nigdy więcej bez musu wielkiego szycia z dziećmi...
Na szczęście miałam jeszcze materiał z którego uszyłam swoje mei tai. Nie wiem, czy inny materiał nie wywołałby kolejnego powodu do rozpaczy...
Czasami jest w użyciu... Na takie dosłownie 5 minut...
Nie sądzę, żeby kolejne było potrzebne, ale jak coś to musi być na klamry - szybciej będzie ;)
Jaka duża panna już! Czas leci... :)
OdpowiedzUsuń