czwartek, 5 lutego 2015

Znowu jakoś nie tak...

Post wielce archiwalny, znaczy ze szkiców wygrzebany ;) Czapka została ofiarowana babci - na pewno nie będzie jej modnie nosić, ale będzie ;) Na mojej głowie na spacer nie wyszła...

Założenie zdaje się było jakieś inne. I miało to to się porządnie trzymać głowy... Nigdy nie ogarniałam, jak to się dzieje, że innym dziewczynom czapki/chustki ze łba nie spadają, jak mają je gdzieś na czubku założone. Na klej czy przyssawkę? Albo mój się gdzieś za wcześnie kończy ;)


No bądź co bądź wyszła mi jakaś dziwnie rozczłapana hipsterska czapka, ale za to w kolorze ostatnio chyba moim ulubionym - turkus ciemny :) No nie licząc szarego.

Jakby kto chciał coś takiego popełnić, to ściągacz jest zrobiony:
1 rz.: PLPLPL...
2 rz.: PPPPPP... ileś tam rzędów, robione na okrągło.


A potem tradycyjny ryż podwójny - portowy, czy jakoś tak :P


Zakończenie na wyczucie- jedno oczko przerobione, dwa razem i trak w kółko, że trochę wyszło ryżu, trochę linii...


Skoro takie coś siłą rzeczy samo z siebie wyszło, to zastanowiłam się DLACZEGO nie zrobić by takiej czapy z teledysku...


Warkocz w poprzek sympatyczniej wyglądałby przy buzi. Ale to już ze dwa kłębki trza by dorwać :) No i trzeba by było mieć czas... Dużo czasu... I siły... Po noszeniu pół dnia 13 kilo, przez drugie pół 5,5 kg, nie chciałoby mi się jeszcze drutów trzymać, ręce wiszą do kolan ;)

1 komentarz: