środa, 23 lipca 2014

Taka tam bluzka...

Zdaje się, że jestem w stanie uszyć wszystko, ale nie kiedy szyję z Burdy ;) Nie wiem co za idiota robi opisy "jak szyć", ale jest idiotą. Albo się nie zna kompletnie na szyciu, albo ma tak super szyjący umysł, że nie czai, że ktoś nie czai co to znaczy ryglowanie szwu, choć to robi ;)
Pierwszy raz w życiu prasowałam w każdym momencie kiedy kazali. Stebnowałam co kazali, a nie co ja sobie wymyśliłam. I co? Po pierwsze chyba nie czaję instytucji zakładek, choć je kocham (zdaje się, że w niektórych wykrojach są strzałki jak składać, w tym akurat nie, a opis nie powiem czego warty...). Po drugie - następnym razem wytnę bez zapasów szwów, albo takie na 5mm. Bo ni hu hu nie potrafię szyć tak daleko od brzegu, a zapasy zrobiłam tylko 1 cm, a nie jak radzą - 1,5. Dzięki temu tak mi się przód-plecy rozjechał, że stójka była ok 12 cm za krótka... Po trzecie - brać wykrój ZAWSZE rozmiar mniejszy niż wychodzi z ich porypanych tabelek. Ufff, jak dobrze że nie zaczęłam kroić innego wykroju na 42...


Koszulka ma rozmiar 40, a ja wyglądam w niej jak w worze! Trzeba by było chyba być super idiotą, żeby od razu na pierwszy rzut oka nie powiedzieć, żem w stanie odmiennym ;) A mi akurat nie zależy na chwaleniu się, bo okoliczni sąsiedzi z rodzaju tych, co to dobrych rad udzielają i niemiłosiernie plotkują... Spadówa od mojego brzucha...
Model jest przepiękny i podejrzewam, że do niego wrócę, ale na bank w pomniejszonej wersji. Jak się uszyje nieco za duży to i chyba w ciąży z trojaczkami można by w niej chodzić ;)


Fakt. Na zdjęciu wygląda całkiem przyzwoicie, ale jak zawieje wiatr - namiot! ;) Niestety na tych kwiatkach nie widać zakładek. Może i lepiej bo ładnie nie wyszły... Coś chyba poskładałam nie w tą stronę naprawdę... A stójka? Mąż stwierdził, że wygląda jak od Ani z Zielonego wzgórza! Grrr... Jakbym chciała takiego efektu, to bym zrobiła to inaczej...


Oczywiście karczek ni hu hu nie pasował do dolnej cz. pleców. Więc dorabiałam kolejne zakładki, częściowo rozciągnęłam, a co mi tam ;)


I pierwszy raz prawdziwie wykorzystałam automat do dziurek :> (Husqvarna E20) Wajchę trzeba wyciągnąć do dołu na chama. Zapomnijcie o delikatności. Możliwe, że odpadnie wam to plastikowe coś, ale ciągnąć! Ciągnąć! ;) Potem to już fakt, że delikatnie pchnąć ;) I jeśli macie materiał z zagięciami szwów, albo jakieś nierówności - zapomnijcie, że pójdzie.... Dziurki zrobią się tylko na pięknym, cienkim i gładkim... Co za g... Oczywiście zakładki na guziki zrobiłam po swojemu. Za cholerę nie mogłam zrozumieć o co chodzi w tym ich opisie. No i guziki mam do samego dołu, a nie tylko pryz wstawkach.

P.S. Pozdrawiam Karolcię, od której mam materiał :) Pasiasty czeka - nie mogę się zdecydować, którą koszulę z niego uszyć ;)

2 komentarze:

  1. Koszula fajna, materiał świetny... że za luźna troszkę, jak dla mnie super, bo luźne lubię :) Podziwiam, że przebrnęłaś jednak jakoś przez te opisy, ja nie dałabym rady... one mnie przerażają ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gniewka, bluzeczka jest śliczna i nie narzekaj! Dobrze Ci poszło z szyciem, no bardzo ładnie :)

    OdpowiedzUsuń