wtorek, 28 października 2014

Same czapki ;)

Akcja „wykonczanie”  porządnie uprzątnęła moje zasoby włóczkowe. Powstało 41 czapek :) Jestem z siebie TAAAAKA dumna! Że też w ogóle mi się chciało ;)


To jest mój faworyt – z resztek jakiegoś moheru i padisaha.


Fantastycznie ścieg się ułożył i zapragnęłam mieć taki sweter. Tylko, żeby łańcuszki układały się pionowo. No i tu jest problem, bo nie zrobisz sobie swetra na okrętkę, chyba że razem z jakimiś dziwnymi gaciami ;)


Ale jak chodzi o wykonanie czapki dla męża na zimę, to już nie takie proste … Bo jak chcesz zrobić niby dobrze, to korzystasz ze wzoru. A ja+wzór=tragedia ;) Siadłam do wzoru na myboshi z któregoś numeru Mollie. Nie wyszło, prułam. I trzeba było spruć do zera, zdecydowanie lepiej robi mi się na ślimaczka, robienie rzędami powoduje powstawanie głupiego przedziałka :/ Dobrze, że mąż ma krzywą głowę, to jakoś pasuje ;)


Na zakończenie wszyłam gotową metkę na przedziałku – od mini czapeczki dla Sssaka nr 2 – jego by drapało, starego niekoniecznie ;)



Tak więc to jest teraz łoryginalna czopka mejd in Korea ;) Wypruwanie i kolekcjonowanie metek ma czasami swoje zalety ;) Oczywiście maż bunt wszczął, bo on nie chce takiej gwiazdki, no ale co on ma do gadania? Przecież nie zna się na wizjach artystycznych autora ;)

3 komentarze:

  1. "Czapkóf" dla całej drużyny piłkarskiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dla więcej jak jednej ;) Babcia by powiedziała: "jak Żyd czopków", ale nie kminię tego powiedzenia ;)

      Usuń
  2. Ale wyczyn :) Powiedz mężowi, że metka musi być - bez niej ani rusz ;)

    OdpowiedzUsuń