Nienawidzę przerysowywać wykrojów... Staję nad arkuszem i
gapię się jak sroka w kość. To tak jak z szukaniem słów w diagramach – nijak
nic nie widać :)
Zwłaszcza jak dodatkowo ma się pomoc w postaci kota, który
oczywiście w najbardziej odpowiednim miejscu usiądzie, albo koniecznie chce pod
dany arkusz wejść – wszak to takie fajne :) Na szczęście obeszło się bez ofiar
w papierze.
Przerysowałam już koszulę – muszę sprawdzić czy rozmiar się
zgadza z mężem. Potem kalkuję płaszcz i na majówkę będzie szycia, że hej :) A
no i przy okazji biorę się za fartuch kuchenny – stary wygląda już obleśnie.
Niestety mam zakaz doszywania koronek, bo z fartucha korzysta mąż :( Ja tego
nie używam, bo za dużo do palenia byłoby przy ciele ;)
Wiesz co ja mam też ten sam problem - dostaje oczopląsu :D
OdpowiedzUsuńale pogrubiam flamastrem kontur ubrania, które akurat przerysowuję i pomaga :)
a i biały pergamin jest ciut lepszy :)
Miłego dnia!!
Eee... Gniewka! W tych starszych Burdach to był dopiero galimatias z liniami! Tutaj to... pikuś! Przyniosę Ci pokazać.
OdpowiedzUsuń