Jako, że mój mąż gotuje i korzysta z fartucha (ja nie:) nie
było opcji „koroneczka”. I jest prosty :D
Zasada „mówisz-masz”, a co. Raz na rok mogę pójść na
kompromis ;) Ale kokardka być musi :D
Jednakże... Przeglądając aktualne „palce lizać” znalazłam
fartuszek...
I chyba jak nie korzystam, tak w końcu skorzystam, bo nawet
fajnie wyglądają, ale oczywiście sama se zrobię ;) tylko muszę pomyśleć jaki
pasowałby do mnie najbardziej ;)
Do męża najbardziej pasuje taki, ze znacznikiem czystości –
jak nie będzie widać łapki, znaczy że trzeba wyprać ;)
Gniewka :) Ale się postarałaś!
OdpowiedzUsuńEeee, nie tak bardzo, do kuchni nie warto, bo się można podpalić! ;D
UsuńBaaaardzo fajny :D żeby mój tak często bywał w kuchni jak Twój hehehe no ok przyznam się... nie wpuszczam go tam, bo sama uwielbiam gotować :D
OdpowiedzUsuńDzięki :) Ja trochę odwykłam od gotowania, bo on ma do tego lepszy tryb pracy od jakiś 2 lat. Mnie tylko desery kręcą ;)
UsuńGotujący mąż to skarb :)
OdpowiedzUsuńA wiesz co się robi ze skarbami?! :D
Usuń