sobota, 6 kwietnia 2013

Pojarmarkowe refleksie, późne co prawda...


Jak co wnikliwsi zauważyli, przemilczałam temat jarmarku w którym brałyśmy udział jako Wiatraque. Bo cóż tu dużo mówić? Na całe dwa dni sprzedałyśmy 1 rzecz, a nasze stoisko naprawdę zacnie się prezentowało...



Próbuję różnie to sobie tłumaczyć – począwszy typowo dla mnie moją winą, że robię beznadziejne rzeczy, skończywszy na dodawaniu przydomków ludziom ;) Bo chyba najmniej winy mogę zrzucić na brak pieniędzy u gości, bo w niedzielę całą rodziną przychodzą raczej dobrze sytuowane osoby – dla całej reszty jest darmowy czwartek... No nic... Straciłam ponad miesiąc na dziubanie rzeczy, które nie są w stanie do niczego mi się przydać.
W konsekwencji owego zajścia postanowiłam sobie, że jakoś to przełknę i pojadę na jeszcze jeden jarmark w maju. Jeśli tam nic się nie sprzeda, pakuję cały majdan i oddaję na szczytne cele (a znam już przynajmniej 2) – marzy mi się, żeby przynajmniej koszty materiału się zwróciły. Nie był to dramat, ale „co ja za to bym nie miała”...
Tak więc od około dwóch tygodni nie mam konkretnych celów, planów, działań, obijam się, odrabiam zaległości pt. „zapisuję zdjęcie na dysk, kiedyś to zrobię” – oczywiście w efekcie nie mam czasu robić ;), czytam w końcu książki (wczoraj nawet przeczytałam 2 i nieistotne, że ta jedna to bajka dla dzieci ;) Pewnie cały wieczór spędzę na przeglądaniu Burdy, bo muszę się wziąć za wiosenne kurtki, które może będą na jesień ;) No i jeden taki przystojniak nadal czeka na włosy, zaraz go przytulę ;)

2 komentarze:

  1. Stoisko śliczne! widać, że włożyłaś w to sporo pracy :) Co do sprzedaży na jarmarkach mam podobne doświadczenia, ale się nie poddaję :)
    Mimo tego, że nic się nie sprzeda i człowiek się zniechęca, to na takich imprezach:
    zawsze jest z kim pogadać,
    zawsze się kogoś ciekawego zapozna,
    zawsze można się czymś zainspirować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może gdybym miała miejsce, żeby upychać wszystko co zrobię... Może żeby to było moje jedyne zajęcie... Może... Ale chyba jednak wolę luz w robieniu rękodzieła :) Wkurzają mnie terminy i mus. A ja chcę to kochać, a nie się wkurzać :D

      Usuń