No i proszę bardzo – mam w kolekcji kolejnego menela ;) Tak
mój mąż szanowny określa mój gust dotyczący męskiej części populacji i nie ma
co ukrywać – on ani do meneli, ani gladiatorów się nie zalicza, więc tym samym
nie jest moim ideałem :) Ale im dłużej na niego patrzę, tym bardziej mi się
podoba i nie ma to związku z ilością wypitego alkoholu :D
Szanowny pan Shaun wyszedł cudownie, aczkolwiek wcale nie
lepiej od Arturka, który był pare postów wcześniej – niemniej jednak do
boskiego wzorca niewiele ma podobnego.
Wyszedł za chudy, za wysoki (aż 80 cm), za włochaty ;) Red
Heart Diana uważam nadaje się na włosy wyśmienicie, ale Shaun powinien był
dostać zdecydowanie coś cieńszego ;)
Nie doszłam jeszcze do tatuaży... Nie mogę znaleźć dobrych
zdjęć oryginału, wiec chyba zostanie mi tylko dowolna interpretacja. Trudno. No
i na moje nieszczęście zastosowałam przypadkiem znaleziony inny model łączenia
stawów. Dramat...
Może nadaje się on do chudzielców z długimi łapami, u Shauna
wygląda to śmiesznie i brzydko, i mimo że właściwej długości – są jakby za
krótkie. Nóg nie widać więc je poprzycinałam, pozaszywałam, rąk nie chce mi się
tak maltretować... Nie myli się tylko ten co nic nie robi :)
Tym samym powinnam zakończyć moją wielkogabarytowa kolekcję,
bo na kanapce już nie ma więcej miejsca. I tak te nasze 35 m jakieś gumowe,
ale...
P.S. I wcale nie jestem psychopatyczną fanką Shaun'a jakby kto pytał ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz