Mój mąż powiedział, że więcej nie jedzie ;) Wystał się bidulek, nie sam bo w towarzystwie miłych dziewczyn, ale chyba jakoś klimaty jarmarkowe mu nie służą ;) Z resztą ja też już od dłuższego czasu powtarzam, że koniec z hurtową produkcją, tamto to to była wtopa i niepotrzebne marnowanie czasu. Trzeba było robić co się lubi, a nie coś co można sprzedać. Po kosztach... Żeby tylko miejsce w piwnicy się zwolniło... Z resztą zaraz kończy mi się urlop rodzicielski, nowego potomka ni widu ni słychu, więc nie ma co liczyć na jakikolwiek czas wolny, w miarę spokojne wieczory, czy coś takiego. Znając moją pracę od kilku lat, można się jedynie spodziewać depresji, nerwicy, chronicznego zmęczenia i w ogóle odinstalowania życia... Tak więc spodziewam się raczej zawieszenia działalności rękodzielniczej w jakiejkolwiek formie, że o takiej sprzedażowej nie wspomnę. Przynajmniej do czasu oswojenia się z szokiem dla organizmu ;) Dorośnięciem dziecięcia, przejściem na emeryturę... Łotewer... Koszmary już zaczynają mi się śnić - fajno jest...
No ale wracając do Jarmarku w Gryfinie - nie było źle, piwnica poluzuje się niewiele, ale lepsze nic niż wcale ;) Że mój mąż mistrzem obiektywu nie jest, to będzie tylko takie zdjęcie...
I podziękowania :)
Ze trzecie czy czwarte w życiu, chyba sobie założę specjalna teczkę ;)
Świetne baby, że też ich nigdy wcześniej nie widziałam :) Głowa do góry, przecież nie może być aż taaaak źle ;)
OdpowiedzUsuńoj już ja cie znam nie dasz się :* a jakby co jak w ogień dzwoń - to cię pocieszę :D
OdpowiedzUsuń