Ja nie wiem co ja się tak denerwuję… Szycie to powinna być
przyjemność, przecie w efekcie końcowym prawie zawsze wychodzi dobrze… ;) Cóż.
Szyłam, mąż wrócił z pracy, się wystraszył i siedział jak mysz pod miotłą ;)
Dobrze, że od razu nie zaczęłam pisać posta, bo byłby soczysty i +18…
Mam rozbieżności co do pochodzenia tkaniny. Była to bluzka
koszulowa. Oczywiście nie zrobiłam zdjęcia „przed”. Nic nowego w moim przypadku
;) Właścicielka twierdzi, że dostała ją na 60 urodziny, obdarowująca,
że kupiła na 40te, więc najłatwiej chyba wyśrodkować, tak czy siak bluzka miała
ponad 15 lat. Osobiście nienawidzę tego koloru. Żadnych łososi, brzoskwinek,
czy jakkolwiek zwał te odcienie. Ale Me wygląda w nim świetnie :)
Od razu wiedziałam, że z tego podzierganego frontu będą
gacie. Ledwo starczyło.
Na wstawki z przodu i z tyłu też ledwo starczyło…
Dół sukienki jest z pleców i też ledwo starczyło ;)
Wykrój góry zrobiłam sobie sama, wyszło idealnie :>
***
Generalnie jestem lekko zawiedziona moją współpracą z
maszyną. Umiem duuuużo więcej niż na początku, a czuję się jakbym umiała mniej
:( Może skok technologiczny mnie powalił? Nie wiem… Problemy są trzy:
- współpraca ze stopką do obszywania dziurek – ja rozumiem,
że jak przy szyciu koszulki obok dziurki miałam „schodek” to jej coś nie
pasowało. Ale na idealnie prostym? Wierzcie mi, wypruwanie skłębionych nitek na
niby-dziurce nie jest przyjemnością…
- naprężenie dolnej nici?
Pan od Husqvarny
mówi, że nie ma żadnej tajnej śrubki do regulacji… Dostałam numer telefonu, w
poniedziałek go wykorzystam (swoją drogą, dlaczego ja zawsze w kontaktach z
nimi mam przerwę łikendową? :D )
- o taki numer…
120 cm w ślimaczym tempie. Jakie to nudne było ;) Po
idealnie równym materiale. Żadnych zgrubień, żadnych tajnych szwów. Dlaczego
tak wyszło? Za mocno dociśnięta stopka i nitki łapią się za ząbki? Zły
transport? Nie wiem…
No nic. Czekam do poniedziałku. Może mam po prostu fajny
sprzęt w wersji bublowej 1:100000? Wcale bym się nie zdziwiła ;) Bo jak z
całego pudła dobrych rzeczy wyciągnąć jedną popsutą to ja :) Tak samo 1 ziele
angielskie na gar zupy – bankowo będzie w moim talerzu :D
Piękny zestaw - gatki to mnie po prostu urzekły :D
OdpowiedzUsuńCo do nierównego wzoru - u mnie jak się przyspieszy to wychodzi gęstszy - trzeba idealnie równym tempem szyć takie bajery. Poza tym tak jak piszesz - materiał musi być idealnie równy bo przy jakimkolwiek zgrubieniu to samo - no ale ten powód wykluczyłaś. Ciekawe jak się akcja rozwinie.
Piękny zestaw Tobie wyszedł, te gacie pierwszorzędne, cud, miód i malina :) Ze wzorem ozdobnym też tak czasem mam, że nie wychodzi... i wściekam się wtedy niemiłosiernie ( najgorsze jest to, że im bardziej się staram, tym mniej wychodzi ) ;)
OdpowiedzUsuńGniewka! Urocza sukienka dla małej Me :) Gratuluję! Te nie dociągnięcia...? Daruj sobie! Jest dobrze, a z każdą następną uszytą sukienką będzie jeszcze lepiej! Gacie wymiatają!
OdpowiedzUsuńLedwo starczyło? Ale starczyło!
OdpowiedzUsuńGaciory pierwsza klasa, sukieneczka obłędna. Błędy? Jakie błędy. Co uszyję to coś po drodze sknocę, kogo to obchodzi. Szyj dalej, wychodzi Ci to świetnie.
Śliczny komplecik. Piękna córka.
OdpowiedzUsuń