Tym razem się wrobiłam. I szczerze? Nigdy więcej... Pomysł z założenia świetny, ale weź to zrób... Przekładanie z pleców na brzuszek i tak w kółko... I jak widzę przy świetle dnia te wszystkie niedociągnięcia, bo za mało farby (a w słoiku widać już dno...) to mnie trzaska. Prawdopodobnie jutro rano wymażę resztę farby i nie ważne jak będzie, tak będzie...
Taaadaaam :)
Zdaje mi się, że malować umiem prawie wszystko. Do tego prawie wszystko nie zaliczam kotów... Co prawda już znalazłam ich fanów, ale mi się nie podobają, bo są nie tak kocie jak lubię...
Zdecydowanie bardziej wolę patrzeć na ich tyły :) Co mi z resztą niedługo tylko pozostanie, bo Me coraz szybciej zapiernicza i jak wczoraj się zapomniała, znaczy zagoniła za kotem, to nawet przypadkiem przeszła kawałek sama ;)
Koty są bossskie :D I te ślady łapek :)))
OdpowiedzUsuńJa tam żadnych niedociągnięć nie widzę - trzeba było nic nie wspominać na ten temat ;)
Słodziutka :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne kociaki , to co ręcznie robione nie może być idealnie równiutkie bo straciłoby swój urok.
OdpowiedzUsuńGniewka, gdzie oddajesz Mi, że masz tyle czasu na robótki!? No pięknie u Ciebie ostatnio się "produkuje :)
OdpowiedzUsuńProdukuję, bo Babcia ma urlop! :) Ale chyba jutro ostatni dzień, więc się utnie :(
UsuńA! No właśnie przeczytałam we wpisie o krawatach :) Kończy się babciny urlop :(
UsuńKoszulka wyszła pierwszorzędnie :) Podobnie jak Jola z podziwu wyjść nie mogę, skąd Ty tyle czasu na swoje tworzenie bierzesz.
OdpowiedzUsuńJą akurat po nocach głównie malowałam :)
UsuńWyszło Ci cudo! Widzę że masz wenę :-)
OdpowiedzUsuńmnie się podoba, bardzo fajne... ja talentu do malowania nie mam wcale, po moim tacie zresztą ;)
OdpowiedzUsuń