Koleżanka robiła zamówienie, więc się dołączyłam i zamówiłam polar. Ponoć super gruby - 400 g/m2, czy jakoś tak. I co? Jajco! Nie kupować materiałów, jak się nie macało, bo z opisu to człowiek guzik wie. Przynajmniej ja ;) Dwa razy grubszy kiedyś kupiłam, a to to jest niewiele grubsze od najtańszych koców polarowych z hipermarketów, a cena za metr wyższa od całego, wielkiego koca. No cóż... Ale tak czy siak poszyć się da ;)
Z białego powstał taki oto zajączek...
Nie jest to najpiękniejszy wykrój jaki w życiu widziałam, bo Tildy są takie sobie. Niektóre fakt - arcydzieła, ale żebym była wielką fanką to nie.
Najważniejsze, że dziecku się podoba :)
W kolejce czeka już wycięty wykrój na kotka dla polarku morelowego. Trochę chyba jeszcze poczeka ;) Na razie w krótkich chwilach wolnych robię wielkie cięcie wszystkiego, jak będę miała jakieś "wolne" będę zszywać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz