Ale wiecie, że nawet nie mam siły i ochoty wziąć i obfotografować, usiąść do kompa i cokolwiek napisać? Tak więc muszę się w końcu chyba ogarnąć...
Po pierwsze uszyłam średniowieczne ciuszki dla córki.
Po drugie - mąż utoczył, a ja pomalowałam wrzeciono.
No oczywiście, że przędę, nie próbujcie zadawać głupich pytań ;)
Po trzecie - mąż utoczył, ja pomaluję... Nie wiem tylko kiedy :)
Ewentualnie możecie zgadywać co to będzie :D Komuś jednemu mówiłam, zapomniałam komu, więc jak wie to się niech nie odzywa ;)
Po czwarte - uszyłam sobie koszulkę z koszulki :)
Tak się jarałam, rękawy wyszły mistrzostwo świata (z którejś Anny je skopiowałam). Ale... Zawsze musi być jakieś ALE... No za szeroka jest... Mąż pociesza, że jak niedługo zgrubnę to będzie akurat ;) I jeden rękaw źle wszyłam, takie tam drobne przesunięcie ok. 3 cm, bo pomyliłam szew środkowy z takim jednym bocznym. Mąż oczywiście twierdzi, że nie widać. No jak zawsze! Tylko, że jak założę to będę tylko myślała "krzywyrękawkrzywykurderękaw!". Ale na prucie za leniwa jestem :> Trudno. Jakoś przeżyję. Kosztowała mnie tylko 1 zł + pół dnia roboty, ale co mi tam ;)
Nie będę zgadywała co Twój mąż utoczył... bo wygląda jak grzyby... ale to chyba nie to ;)
OdpowiedzUsuńSporo się u Ciebie szyje :)
Sporo? To tylko tak wygląda ;)
UsuńDrewniane laleczki....?')
OdpowiedzUsuńA rękawem się nie przejmuj, te w sklepach nie takie krzywe są!
Ta jest :) Kokeshi będą. Nie wiem kiedy, ale będą ;)
Usuń