niedziela, 27 stycznia 2013

Jaram się jak czyjeś tam łodzie ;)

Bycie dojrzałym człowiekiem... A właściwie to dorosłym;) posiada czasem duuuużo zalet :) Między innymi to, że posiadając pewne drobne umiejętności, można sobie dużo marzeń spełnić... Jednym z nich jest Shaun Morgan *^_^* 

(źródło: pan buk google, autora nie dojdziesz;)

Nieeee, no nie w takim damsko-męskim wydaniu, tak tylko... Nadaje się cudownie na pluszaka ;) Na tym zdjęciu co prawda ma mało czerwone odrosty, ale pluszak dostanie taki pasiasty sweterek :>
Lecę na bazie moich starych, lalkowych wykrojów, dodałam tylko podpatrzony w sieci patent na staw kolanowy i łokciowy - zobaczymy czy wyjdzie - jeśli tak, to w końcu będę miała wykrój idealny ;)
W sumie: ciałko skrojone... Trzeba tylko pomyśleć jak pofarbować jakąś włóczkę na włosięta, stare t-shirty na koszulkę mam, wełna na sweter - no problem, skóra na buty i jeansy też :) No dawno się żadnym pomysłem tak nie podjarałam :) Ale będzie zabawa przy tatuażach! :D Co prawda czas daję sobie do Wielkanocy, bo na tapecie, a właściwie w pudełku po mandarynkach, mam skrojonych 20 zajęcy i to w tym momencie jest najważniejsze, ale... Jak się już pochwalę, to na pewno zrobię - taki patent na mnie ;)
A tym czasem możecie popatrzeć na jego puchatą fizjonomię na poniższym teledysku (słucham tak długo, aż nie muszę słuchać, bo mam w głowie;), a ja idę z pieśnią na ustach odgruzować kuchnię. Nie rozumiem... Garnki brudzą się same, ale posprzątać już się same nie chcą...


niedziela, 20 stycznia 2013

Marzenie mam...

Burdy zbieram od paru lat... I ciągle sobie obiecuję, że będę szyć, szafa pęka od zasłonek do szaleństwa szyciowego, ale odwagi brak i pomocnika... Mąż ma nieco inną figurę ode mnie, a poza tym robi straszną panikę jak się do niego zbliżam ze szpilkami ;) I bardzo mi by się przydał taki pomocnik...


Niestety kasy ciągle brakuje. Ten rok wyjątkowo pechowo się zaczął - nie dość, że zmiana pracy przez męża na gorszą, to jeszcze popsuł się kran i pralka, piekarnik spalony od roku... Że o naszej styczniowej, podwójnej chorobie i lekach w ogóle nie wspomnę... Zaznaczam, że nie narzekam :) Zawsze może być gorzej, a ja się cieszę ze wszystkiego co mam :) Marzyć można, nie? Zwłaszcza o takich projektach, w których nie do końca można się pokazać na ulicy, jeno na balu jakimś, a bez sprzętu ni hu hu :)... Z resztą co tam mówić o sukniach balowych - dopasowane płaszcze same się proszą... Ponoć jak się mocno marzy... :)


Trzecie kapcie!

Poszło mi ekspresem :) I "zszywanie" szydełkiem idzie przyjemniej jak igłą...


Mają 9 cm długości, więc na jakąś małą stopę wejdą, nie wiem tylko czy proporcjonalnie długość - szerokość, będą odpowiednie... Jak powiedziałam - na stopach dziecięcych się nie znam i jeszcze przez jakiś czas mi to nie grozi ;)


A teraz idę się wziąć za żółte kuleczki - może w końcu z czymś na święta zdążę jeszcze przed nimi ;)

Kapcie numer dwa :)

Generalnie kwadraty robiło się bardzo miło – jeden zajmuje ok. 5-8 minut, zależy o czym się myśli, albo co leci w telewizorze ;) Przy szyciu myślałam, że mnie szlag trafi – niby łatwe i przyjemne, ale zajmuje więcej czasu niż wszystkie kwadraty na jednego kapcia...


Wzór zmodyfikowałam, bo niby trzeba wszystkie boki zszyć – ja zszyłam te piętowe tylko do połowy dzięki czemu uzyskałam dzierganą replikę buta średniowiecznego z X w. z Gdańska ;) Zmieści się na stópkę 16 cm i zapewne większą, bo to przecież rośnie z człowiekiem ;)
W sumie spodobały mi się bardzo i zaczęłam robić kolejne kwadraciki, w czym oczywiście dzielnie towarzyszy mi kot, robiąc sobie poduszkę ze śmieci :)


Ale to chwilowo ostatnie - mam pomysł na coś wielkanocnego, a zainspirowało mnie coś TAKIEGO :) Tylko na żółto i... :)

sobota, 19 stycznia 2013

Kapcie

W sumie jakby nie patrzyć, to moje pierwsze kapcie w życiu... :) Dla Czarnej Owcy oczywiście.


Trochę się jeden przekosił i coś przekombinowałam z oczkami, ale chyba ogólnie nie wyszły źle:) Wyszło na nogę 13 cm. Nie znam się na dziecięcych rozmiarach i nie wiem czy będzie to wygodne i fajne... Jak zdjęcia w necie oglądam, to tak jakoś wyglądają ;D
I już zaczęłam kolejną koncepcję...


Wzór prezentuje się tak...


Zobaczymy, czy to będzie fajne :)

niedziela, 13 stycznia 2013

Metr na metr


Wiem, że jeszcze się okres świąteczny nie skończył porządnie, a ja już planuję „za rok” :) W sumie nie jest to u mnie głupią sprawą, bo w różnych momentach mam ochotę na różne rzeczy i akurat przez rok powinno się nieco chęci na wyszywanie znaleźć ;) Uszyłam obrusik do haftowania.


Zwykły, biały len i moja ukochana koronka. Świąteczne obrusy, które są już nieco ładniejsze kosztują majątek, więc wolę zrobić go sama - będzie na wiele lat i będzie śliczny:)


Niestety zostało mi ostatnie pół metra, ale i tak do wielu rzeczy starczyła. Dostałam kiedyś spory zwitek od koleżanki i podejrzewam, że było tam z 10 m – samo ponad 4 poszło na obrus. W sumie niczego więcej nie potrzeba do niej – sama jest ozdobą, ale obrus świąteczny musi mieć jakieś czerwone gwiazdki i takie tam ;) Jakiś wzór się znajdzie...
Więc żeby nie tylko na święta była na widoku popełniłam jeszcze coś takiego...


Zwykły słoik ;) Że z postanowień noworocznych jestem cienka i potem tylko się denerwuję, że coś robię lub nie robię, w tym roku postanowień nie będzie i będzie słoik na wszystkie miłe rzeczy, które się zdarzyły w 2013.
Rok zakończył się i kolejny zaczął chorobą więc w strasznym nastroju stwierdziłam, że poprzedni był beznadziejny, a nowy zaczyna się równie dennie i nic dobrego się po nim nie spodziewam. Tak więc na koniec roku zobaczymy, czy rzeczywiście był taki niedobry :) Oprócz karteczek w słoiczku pojawią się jeszcze grosiki. Dlaczego? A to już taka słodka tajemnica ;)

Chrystus Pantokrator


Popełniłam kolejną ikonę:)


Pierwszy raz złociłam z folii i wyszło... Dziwnie... Chyba czegoś nie do końca z instrukcji zrozumiałam... Ale nic to – mi się podoba i w sumie mi to powinno najwięcej radości sprawić :)
Ktoś zadał mi ostatnio pytanie czy wg obyczaju pisania ikon poszczę i się modlę... Zależy od interpretacji :) Ostatnio wielu rzeczy się zrzekam, więc można przyjąć ze poszczę – nie musi to oznaczać braku jedzenia. Nie odmawiam w trakcie pracy formułek modlitw – jestem skupiona, czasem rozmawiam z Bogiem swoimi słowami. Trwam w ciszy i skupieniu... Tak więc odpowiedzią jest i tak i nie. Wszystko zależy od interpretującego:)

Różowy hipopotam


Zakupiłam oczka dla misiów :) Nie są może te najładniejsze z dostępnych w sklepach, ale były tanie i prezentują się nie to, że fajniej od guzików, bo one mają swoje plusy dodatnie i plusy ujemne, ale naprawdę nieźle :) Trzeba było od razu je wypróbować ;)


Hipcio wykorzystał ostatnie zapasy wkładu poduszkowego – jestem goła i wesoła... Trza by było jakąś poduszkę kupić...