poniedziałek, 4 lutego 2013

Bałagan...

Narobiłam strasznego syfu w domu... Zające się sypią nitkami, wypełnienie zajęcy sypie się jeszcze bardziej, bo ma takie małe włoski latające po całym domu... Fuuu... I okazuje się, że nawet przy ekspresowym szyciu idzie to jak procesja na Boże Ciało... No nic, zaczęłam to skończę :)


Za to sprawa z Shaun'em poszła szybciej niż myślałam - już siedzi :) Z lenistwa zakupiłam takie tam drobiazgi...


I jest pierwszym facetem w tym domu, który nie siedzi kilka miesięcy w samej koszulce ;) Skarpetki na 15 - rozciągają się ładnie, byty 21 - stopa jakoś się zmieściła, a spodnie na 71 i prawie nie są za krótkie ;) Oczywiście moje "unowocześnienia" do wykroju okazały się dramatem... No cóż... I włosy chyba też nie będą cieniowane - po zasięgnięciu informacji o farbowaniu stwierdziłam, żem za cienka w uszach ;) No nic... Shaun teraz ma takie ładne, prawie zwykłe włosy, ujdzie ;D Z resztą kto powiedział, że to ma być ostatni Shaun w domu? :) Może kiedyś...

Aaaa! I mam nowy projekt na przytulankę :) Oj ja chyba z tych zabawek nigdy nie wyjdę... No cóż... W końcu ciuchy to tylko ciuchy i w sklepie kupić można, ale takie zabawki... Mruu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz