Post wielce archiwalny, znaczy ze szkiców wygrzebany ;) Czapka została ofiarowana babci - na pewno nie będzie jej modnie nosić, ale będzie ;) Na mojej głowie na spacer nie wyszła...
Założenie zdaje się było jakieś inne. I miało to to się porządnie trzymać głowy... Nigdy nie ogarniałam, jak to się dzieje, że innym dziewczynom czapki/chustki ze łba nie spadają, jak mają je gdzieś na czubku założone. Na klej czy przyssawkę? Albo mój się gdzieś za wcześnie kończy ;)
No bądź co bądź wyszła mi jakaś dziwnie rozczłapana hipsterska czapka, ale za to w kolorze ostatnio chyba moim ulubionym - turkus ciemny :) No nie licząc szarego.
Jakby kto chciał coś takiego popełnić, to ściągacz jest zrobiony:
1 rz.: PLPLPL...
2 rz.: PPPPPP... ileś tam rzędów, robione na okrągło.
A potem tradycyjny ryż podwójny - portowy, czy jakoś tak :P
Zakończenie na wyczucie- jedno oczko przerobione, dwa razem i trak w kółko, że trochę wyszło ryżu, trochę linii...
Skoro takie coś siłą rzeczy samo z siebie wyszło, to zastanowiłam się DLACZEGO nie zrobić by takiej czapy z teledysku...
Warkocz w poprzek sympatyczniej wyglądałby przy buzi. Ale to już ze dwa kłębki trza by dorwać :) No i trzeba by było mieć czas... Dużo czasu... I siły... Po noszeniu pół dnia 13 kilo, przez drugie pół 5,5 kg, nie chciałoby mi się jeszcze drutów trzymać, ręce wiszą do kolan ;)
W dalszym ciągu nie jestem w stanie polubić jednobarwnych bluzek dla dzieciaków. Kto to w ogóle wymyślił? A jak już ma kolor świnki Peppy, to w ogóle pozbyć się tego jak najszybciej z zasięgu wzroku ;)
W jednym nam karma sprzyja - ciuszki dla Ssaka nr 1 płyną szerokim strumieniem ;) I czasem zdarzy się jakiś niewypał. Za ładne żeby się pozbyć, ale nie takie jakby się nosić chciało.... No i ostatnio pojawiło się takie bezpłciowe coś...
Wyobraźnia teraz u wszystkich się włącza - piątkowy wieczór, godzina dwudziesta, a dzieci już śpią. No cud normalnie ;) Przecie łone wcześniej jak o 21:30 nie zasypiają... No ale nie ma co wydziwiać, trza korzystać. I tak oto po jakiś 10 minutach bluzka zyskała nowe oblicze...
No i już dziś można opublikować, bo też jest 5 minut wolne ;)
Taaak, wiem... Wpycham moją niespełnioną miłość dziecku do głowy - ale cóż ja na to poradzę, że do wieży Eiffel'a mam słabość i gdybym miała więcej kasy, kupiłabym wszystko co popadnie, byle by ona na tym była ;) Sobie tak myślę, że na 10 rocznicę ślubu pojedziemy z mężem na wycieczkę. Jakimś tanim lotem, na jeden dzień ;) O ile wcześniej się nie pozabijamy, czy jakieś inne przyjemne rzeczy ;)