sobota, 30 listopada 2013

Paczuszka na wymianę

Zapisałam się na paczkową wymianę :) W końcu to nie jakieś sympatyczne, aczkolwiek wkurzające candy, w którym nigdy nic nie wygrywam. Mam już baaaardzo fajny pomysł - przynajmniej w kawałku, bo resztę obmyślę, jak już będę wiedziała komu paczuszkę zrobię :) W sumie sama bym chciała coś takiego dostać... No :) Na razie nie powiem co to, bo może mój wymiennik mnie czyta i nie byłoby niespodzianki.

Wszystkie szyjące osoby ze Szczecina niech myślą szybko, bo zapisy tylko do jutra. TUTAJ szczegóły.

Konkurs :>



Biorę udział, biorę! :) Mimo, że nową maszynę kupiłam, to ta była moja prawie wymarzona ;) Może się uda, może nie, szyć już zaczęłam i świetnie się przy tym bawię :) Chwilowo nie pokarzę, bo jeszcze ktoś się zainspiruje i nie wygram ;)
Bierzcie udział! Walka musi być wyrównana :D


poniedziałek, 25 listopada 2013

Wdepnęłam w koński temat...

Nie wiem zupełnie czemu konie się do mnie przykleiły :) Z resztek wełny powstał taki koślawy pierniczek ;)


Mordkę ma jakąś taką krzywą i smutnawą ;)


Na stanie mam już 3 sztuki, mam jeszcze bordową wełnę, ale chyba zapał mi lekko ostygł... Kiedy się robi 2 cm szwu, ogarnia dziecko i znów 2 cm, to jakoś tak się odechciewa - ja lubię zrobić robotę od początku do końca, inaczej jest nigdy nie skończona ;)

Kto by chciał wykrój... TADAAAAM ;)

źródła nie podam, bo był na rosyjskim forum, po rosyjsku nie czytam ;)

Ale mój jest zmodyfikowany jakby co, żeby nie było jak nie wyjdzie wam kopia mojego ;)

sobota, 23 listopada 2013

Porządków ciąg dalszy

Moje dziecko kochane przestawiło sobie spanie o godzinę później. Doliczając do tego zmianę czasu i to, że w dzień śpi 2-3 razy po 0,5 h... Masakra :) Tak więc te moje porządki to tylko chwilowe rzuty ku normalności kiedy nie zauważa, że mama znikła z pola widzenia ;) Tak więc, było sobie pewne pudełeczko...


W ilości hurtowej ;) Namalowałam kropeczki...


I mam idealnie uporządkowane nici :)


Moje dotychczasowe pudełko nitkowe wymiękło - już się nie chciało składać, a nowe szpulki leżały luzem. Jeszcze pare pudełek zostało, będą dalsze układanki przydasiów :)

piątek, 22 listopada 2013

Laleczki

Dawno, dawno temu wypatrzyłam na jakimś blogu ot tak wycięte z drukowanego materiału laleczki. Do kompletu z piżamką :) Panie, które patchworkiem się zajmują pewnie już wiedzą dokładnie o którą tkaninę chodzi ;)
Po dorwaniu materiału w geisze na spotkaniu szyciowym od razu na to nie wpadłam. Dopiero jakoś później mnie oświeciło :) Na piżamkę co prawda nie starczy, ale... Pomyślałam sobie, że nieco można upgrade'ować i trochę podhaftowałam złotą nitką.

 

 

  

Zwłaszcza, że haftu nienawidzę to wyczyn niesamowity ;)
Zszyłam, wypchałam i oto tak się prezentują:




Chwilowo Mira ich nie dostanie. Jeszcze raczej nie doceni ich wysublimowanego wdzięku ;)

Nowe szmaty :)

Za pomocą moich zbędnych guziczków w ilości hurtowej, stałam się szczęśliwą posiadaczką nowych szmatek :)


Z ciemnego będzie zapewne koszula, z sówek jakaś wstawka do sukienki Miry :) Ale to na wiosnę ;)

czwartek, 21 listopada 2013

Szatańskie kucyki

Tak. Niewątpliwie... Skoro jakiś ksiądz tak mówi, to musi tak być... Zwłaszcza, że kanał z bajkami mam na numerze 666, a przy zmianie wielkości zdjęć na szerokość 500 pixelków, wysokość wychodziła mi 666... No cóż... Co nie zmienia faktu, że z utęsknieniem czekam na wieczór oraz poniedziałkową promocję w Biedronce na zestawy kucyków :>


Bez włosów wyglądał jak Bambi :( Z włosami niewiele lepiej... Mąż mówi, że to Bambi z chmurką na głowie...


Ewidentnie brakuje klinu między oczami.


Ale kwiatuszka na bioderku ma ;)


Chwilowo dziecko bardziej fascynuje się moimi chłopami niż kucykiem, ale dojdziemy i do kucyków ;)
Całość szyłam ręcznie, bo mam jakiś odrzut od maszyny. Materiał wyglądał na fajny i mocny, po czym po wypchaniu się w pewnych miejscach rozlazł. Pewnie wyszło by lepiej z jakiegoś futerka... No. Może kiedyś dojdziemy do futerkowych ;)

A wykrój był ten:

   


P.S. Oo i niechcący się z koleżanką w tematach zbiegłyśmy ;) Najfajniejszy TEKST jaki ostatnio czytałam :D

sobota, 16 listopada 2013

Szyciowe spotkanie


 Szczecin Szyje

Jakoś tak niechcący zapomniałam, że trochę przyczyniłam się do powstania grupy. Tak trochę ;) No bądź co bądź na spotkanie się w końcu udałam, co prawda z ogonkiem, ale zawsze :)

Źródło: http://b-craft.pl/

Trochę przydasiów się pozbyłam, parę szmatek zdobyłam :)


Plan już jest - truskawki na coś dla M., gejsze na laleczki i paseczki na koszulę. Na kwiatki jeszcze planu nie mam, ale będzie ;)
Przy okazji grupowych naklejek zmobilizowałam się do robienia porządku w moich segregatorach. No mucha nie siada oprócz tego, że moje naklejki są z badziewnym klejem i odłażą, muszę jakoś podkleić zanim całkiem odpadną...


wtorek, 12 listopada 2013

Dalej szyciowo dla lalek :)

Z Daimonem było sobie tak... Lalek zakupiony został koło września zeszłego roku. Od razu z myślą o przeróbce, bo po co mi taki zwykły? :)  


Zaczęłam mozolnie wszywać mu włosy i w pewnym momencie mi się odechciało. Nawet kupiłam wielki motek nici za masakryczne 30 zł i tak sobie stały do końca czerwca tego roku. Nie miałam nastroju na robienie czegokolwiek, więc się wzięłam za te nieszczęsne włosy. I tak jakoś mi się spodobało, że złapałam ciąg ;) 

Dżizas, stary... Ale sobie poczekamy...

Wampir z niego żaden przystojny, więc pomyślałam – zmażę malunek ust. I o! Co za uroczy elf! Ale, elfy to też nie za bardzo moja miłość. A że właśnie wróciłam do czytania pani Kossakowskiej i jej angel-fantasy to mnie zaraz natchnęło! Daimon Frey! Moja chyba najukochańsza postać literacka, nie licząc Mordimera Madderina i Lokiego :) Bo facet musi być wielki, długowłosy i często krwawić – w takim facecie można się zakochać bez pamięci, tylko że z takim żyć nie sposób i dobrze, że takiego nigdy nie spotkałam, bo serce byłoby złamane dożywotnio ;)



Daimon raczej brody nie posiadał, ale... Bez niej wyglądał jeszcze gorzej :-/ Sprawę by bardzo ułatwiło, gdyby mu nową twarz zrobić, ale sama niespecjalnie umiem, a fachowców boję się o cenę pytać... Cóż, chwilowo jeszcze się powygłupia tak nie-daimonową twarzą ;)


Salamandra chyba nie do końca jest zgodna z wizją autorki, ale lepszego pomysłu nie miałam.


Cudownie się złożyło, że mam gotową różową farbę, która idealnie się na blizny nadaje.


 

Z tatuażami trochę problem, bo nie ma zbyt dokładnych opisów, a przynajmniej nie chciało mi się po raz kolejny analizować jednego tomu, bo czytanie drugi raz w ciągu pół roku to zboczeństwo jak tomów ma się 4 ;) Tak więc trochę może przekoloryzowałam, ale miało mi się podobać nie? :)
Kiedyś jeszcze uszyję mu kaftan. Dobrze, że chłop już z gołą klatą nie lata, a tym bardziej bez spodni ;)

Aaaa no i jeszcze jestem w trakcie szycia jednej koszuli. Dobrze, że to prześcieradło jest takie duże ;)


Zabawmy się w Starka - Winter is comming ;)

Taaak... Bo założyłam z własnej woli czapkę i rękawiczki... :) W zeszłym roku miałam więcej włosów, czapka lepiej się głowy trzymała, chyba trzeba pomyśleć o jakimś nowym komplecie... :) Taaak... :> Świetny powód do udania się do pasmanterii :>
No dobra :) Ale tymczasem pokazać muszę czapę dla potomstwa :) Nie mogłam się zmobilizować ze sznurkami, ale już babcia zaczęła marudzić, że za zimno w jesiennej czapce i je zrobiłam. Bo bez - nawet sekundy się głowy nie trzyma... Jakaś taka grawitacja od sufitu ;)


Przesadziłam z pomponami :> Ale wygląda tak śmiesznie, tak słodko :D W rzeczywistości kolor jest taki wyblakło-buraczkowy.

P.S. Dobre zdjęcia odwołuję aż do wiosny. Chyba, że jakieś z terenu uda się przemycić... 
A ten hantel z tyłu waży jakieś ponad 30 kg i mała go turla  o_O  Mama z resztą też, tylko tata robi z nim co chce ;)

Gdyby Mattel wiedziałby co to STEAM... (vol. 3)

Więcej części nie będzie :) No chyba, że... W planach mam jeszcze pare udoskonaleń, ale to może kiedyś, jak mi się będzie chciało... Chwilowo nie mam możliwość pozyskania zębatek, bo najmniejszy śrubokręt w domu okazał się za wielki do rozkręcenia zegarka... Ja nie wiem jak się to za dziecięcych czasów robiło, że nie miało się wcale śrubokręta, a zębatki były takie piękne, diamenciki tak różowe.. ;)

Chłop ten nie miał imienia od początku i wyglądał pedziowato. I chciałam go sprzedać...


Chłop ten dalej nie ma imienia, fryzurę dalej ma kiepskawą, a butów chyba się nie dorobi ;) Ale za to ciuchy - nieco lepiej :)


Zakup pudełeczka koraliczków - miedź, złoto, srebro - to najlepsza inwestycja koralikowa wszechczasów. A były jakoś tak droższe od tych zwykłych i nie byłam przekonana... Boskie guziki :>


Bransoletki są wynikiem upcyclingu (?) długopisów - zdjęłam wszelkie możliwe kółeczka jakie były w zasięgu ręki. Z długopisów reklamowych, ale cicho... Przecież działały ;)


A dziurki na plecach to moja duma :) Na początku miało ich nie być, ale jak już panna skrzydlata została ze skrzydłami, to czemu i nie chłopięcie? :)


Szczerze? Jak wpisałam w boga gugle "monster high steampunk", to mało z krzesła nie spadłam... Ale co tam. Ja na początku miniaturowej drogi szyciowej jestem i obiecuję że się poprawię ;)

Gdyby Mattel wiedziałby co to STEAM... (vol. 2)


źródło: internet

Cleo na wiosnę szykowałam do sprzedaży. Nie miałam na nią pomysłu, po co taka lalka? Poza tym chwilowo dążę do pojedynczych egzemplarzy, po co 2 takie same postaci? No ale jakoś tak wyszło, że została i miałam całkiem miły pomysł – ona jest strasznie fotogeniczna i w co by jej nie ubrał, wygląda genialnie... To chyba te włosy :)

  

Ameryki nie odkryłam, ma dzwoneczek, ma nożyczki...


Koloru butów dobrać nie idzie, bo w kompletach bieda... I trza było stopki w pończoszkach obciąć, bo nijak nie dało rady ich założyć...


Żebym tak jeszcze nie bała się mordek przemalowywać...


Gdyby Mattel wiedziałby co to STEAM... (vol. 1)

To by się ze wstydu spalił...
  
"OMG... Steam!?"


Robeca bardzo fajna jest, ale koło stempunk’u to nawet chyba nie leżała ;) Mało się na temacie znam, ale zdążyłam się zapoznać na tyle żeby wiedzieć, że się chyba coś Autorom z cyberpunk’iem pomyliło. I od kiedy kultowym zwierzątkiem jest pingwin?!



Pajączki, ośmiorniczki, ale nielot? No nie ważne :)
Jeszcze latem był mały wstęp do tematu. Teraz jakoś się zawzięłam i w jeden wieczór wszystko skończyłam. A zaczęło się od Rochelle...


W szafie miałam idealny materiał na sukienkę dla niej. Kolor idealnej, niebieskiej (jaki to kolor?) nitki dobierał mój mąż, po dostaniu guziczka „ciemniejszą i bardziej w niebieski” ;)


Wykrój jest na bazie sukienki Draculaury, który gdzieś tam po necie krąży. Szyłam całą ręcznie i wycięłam za duże zapasy – nie jest za bardzo dopasowana, ale może dobrze, bo...


Moja Rochelle wygląda jak taka mała, smutna sierotka. Nigdy w życiu nie widziałam monsterki z tak krzywo naklejonymi oczami. Nie widziałam też tego w sklepie, no i jest moja... Bo była ostatnia i tania :) Zazwyczaj stoję pod półką i pare minut oglądam kilka egzemplarzy jednego gatunku – bo ta ma inaczej włosy, ta ma oczy za blisko, ta ma dziwne usta... Pewnie Normalni ludzie tego nie widzą, ale ja zbok jestem i no przysięgam! Każda lalka ma inny wyraz twarzy ;)


Bądź co bądź zapał przy halce mi się skończył, może kiedyś poprawię... Nie no, na bank - trzeba trochę przepiękne butki odsłonić ;)


W sumie chyba to nie będzie chluba kolekcji... Lalka podobała mi się... kiedyś... A przebrana jest jakaś taka nudna...
Ale za to rozkręciłam się z szyciem - szybkie roboty to moja pasja ;)